Piękna jak kwiat
Ta urocza Peruwianka, jak podają hagiografowie, w rzeczywistości na imię miała Izabela, ale ze względu na delikatną cerę nazywana była Różą i, moim skromnym zdaniem, pasuje do niej to imię nie tylko z powodu urody, ale całego życia.
Już jako mała dziewczynka wyróżniała się dojrzałością religijną. Poświęciła swoje życie Jezusowi, chciała być dla niego na wyłączność, więc kiedy zaczęła być atrakcyjną kandydatką na żonę, zaczęły się kłopoty. Nie chciała słyszeć o zamążpójściu (pojawiali się bardzo bogaci kandydaci), a jej matka o życiu zakonnym, obie strony więc cierpiały. Róża może bardziej, bo matka była dla niej mocno nieprzyjemna i sprawiała jej wiele przykrości, jednak córka dopięła swego. W wieku 20 lat została dominikańską tercjarką, zamieszkała w małym domku w ogrodzie przy domu rodzinnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ascetyczka
Reklama
Jak wyglądał jej dzień? Jak dla mnie, aż trudny do wyobrażenia. 10 godzin poświęcała na pracę, skupiała się na pomocy ubogim i chorym, zwłaszcza Indianom i niewolnikom. 12 godzin spędzała na modlitwie, 2 przeznaczała na sen... Pościła o chlebie i wodzie trzy razy w tygodniu, w Wielkim Poście nie jadła nawet chleba. Żyła niesamowicie surowo. Jej spowiednik, zaniepokojony złym stanem zdrowia, kazał przerwać praktyki umartwiające. Róża m.in. biczowała się i z wielkim kawałkiem drewna na plecach boso chodziła po ogrodzie. Przeżywała też trudny czas oschłości duchowej. Choć to wszystko miało miejsce na początku XVII wieku, kiedy surowy, ascetyczny sposób życia był bardziej popularny i akceptowany niż dziś, życie Róży było tak skrajne i odmienne, że rodziło komentarze u innych.
Dziwaczka, a może czarownica?
Róża była traktowana jako dziwaczka, wręcz nienormalna, niektórzy z niej kpili. Budziła też podejrzenia, dlatego musiała stawać przed komisją kościelną i tłumaczyć się ze swego sposobu życia. Zaskakiwała wiedzą teologiczną i znajomością tajemnic wiary, a przecież nie była wykształconym teologiem. Dzięki jej spowiednikom i lekarzowi dr. Castillo, którzy sporządzili raport o jej wyjątkowych cnotach, Święta Inkwizycja rozwiała wątpliwości i nieufnosć odnośnie do życia Róży.
Święta
Wielu już za życia widziało w niej świętą. Ostatnie trzy lata spędziła u zaprzyjaźnionej rodziny, była już bardzo słaba i sama potrzebowała opieki. Zmarła – tak jak przepowiedziała – 24 sierpnia 1617 r., mając zaledwie 31 lat. Jej pogrzeb w Limie zgromadził mnóstwo ludzi. Pochowano ją w krużgankach klasztoru Dominikanów, a następnie w kościele, w kaplicy św. Katarzyny ze Sieny, której była wielką czcicielką. Kiedy przyjrzymy się życiorysom obu, możemy stwierdzić, że także naśladowczynią św. Katarzyny. Sława jej świętości obiegła całą Amerykę Południową, sięgając nawet Meksyku. Dziś św. Róża z Limy znana jest dobrze także Europejczykom.
Inspiratorka
Co my, ludzie XXI wieku, możemy wziąć dla siebie z życia św. Róży z Limy? Pewnie warto podejść do tematu indywidualnie, chcę tylko zwrócić uwagę na kilka aspektów jej życia: – Była wierna swoim pragnieniom, wbrew trudnościom ze strony rodziny zrealizowała swoje powołanie; mimo różnic w podejściu i planach do swojej przyszłości, darzyła rodziców szacunkiem i miłością. Nie poddawała się, kiedy kpiono z jej stylu życia (wyprosiła u Boga, by ślady jej cierpienia nie były widoczne dla innych); miała stałych spowiedników, dzięki którym dojrzewała jej duchowość (najpierw był to o. Jan de Lorenza, a następnie Alojzy z Bilbao); źródłem jej niezwykłej siły duchowej była Eucharystia i modlitwa różańcowa (nazywała tę modlitwę „szyciem sukni dla Matki Bożej”, wyliczając kolejno, z jakich i ilu modlitw ma się składać każda z części Jej okrycia).
Róża rozkwitała duchowo w małym letnim domku przy rodzinnym ogrodzie, by kiedyś dołączyć do Ogrodu Pana Boga, o czym marzyła od dzieciństwa. Oficjalnie ogłoszono ją błogosławioną w 1668 r., a świętą w 1671 r. Jest patronką Ameryki Południowej, Antylii i Filipin, no i oczywiście Światowych Dni Młodzieży w Panamie w 2019 r.