Reklama

Felietony

Zręcznie przygotowana samotność

Żyjemy w epoce, która stymuluje w nas powstawanie syndromu wyuczonej bezradności

Niedziela Ogólnopolska 47/2017, str. 40-41

[ TEMATY ]

felieton

cherezoff/Fotolia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Człowiek jest istotą społeczną i nie trzeba czytać Aronsona, by się o tym przekonać. Chcemy być z innymi, żyć sprawami powszechnymi i angażować się w akcje, w które angażuje się nasze otoczenie. Katolicyzm też jest wspólny i wspólnotowy – trudno bowiem cieszyć się wiarą, nie mając wokół innych, którym możemy ją nieść albo wspólnie z którymi wiarę przeżywać.

Tymczasem żyjemy w epoce, która niepostrzeżenie, powoli i stopniowo (jak przysłowiową żabę gotowaną na wolnym, acz stale wzrastającym ogniu) odziera nas z naszej wspólnotowości, za pomocą wyrafinowanych technik pcha nas w stronę samotności, która ciągle nosi zewnętrzne pozory świetnej zabawy z innymi. Dlaczego? Ano po prostu ludzie samotni, odcięci od realnej wspólnoty, są słabsi, bardziej podatni na manipulację i zastraszenie. Są także... głupsi, bo pozbawieni realnej rady i doświadczenia innych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Władza, która miała niegodne zamiary wobec społeczności, zawsze starała się tę społeczność rozbić, skłócić, a w konsekwencji – właśnie zatomizować.

Dziś ta tendencja przybrała na intensywności. Służą temu media – a zwłaszcza media elektroniczne posługujące się obrazem. To właśnie obrazy, swoiste hologramy życia, mają nam stworzyć namiastkę realności na tyle silną i atrakcyjną, aby oderwać nas od uczestnictwa w realnej wspólnocie.

Reklama

Proces ten nasilił się jeszcze mocniej, gdy nasze telefony komórkowe nagle stały się centrami wszechwiedzy i zaspokajają nieomal każdą naszą potrzebę. Czy aby to globalny „dobry wujek” daje nam ten prezent z dobrego serca i dla naszego dobra?

Już nie chodzi się do biblioteki, nie szuka nauczycieli, mistrzów – nasz telefon dokładnie nam to wszystko załatwia. A że jest to wiedza sterowana, pobieżna i jedynie naskórkowo dotykająca istoty rzeczy – cóż, takie czasy – usprawiedliwiamy się i gnamy dalej w tempie narzucanym przez globalnych manipulatorów.

Już nie ma czasu na rozmowę, chwilę w towarzystwie innych ludzi, których cenimy. Nie ma na to czasu, bo nasz telefon już o czymś przypomina, już pokazuje, że właśnie powinniśmy pobrać jakąś kolejną bzdurną aplikację, coś tam wgrać, gdzieś tam pobiec... bo inaczej wypadniemy z trendu, staniemy się outsiderami. Będziemy poza głównym nurtem!

Media elektroniczne, portale społecznościowe i wszystkie inne wynalazki nowoczesności, które spadają na nas teraz jak lawina, przyzwyczajają nas do siebie, oswajają ze sobą. Nawet się nie spostrzeżemy, jak otoczą nas pancernym kokonem świata, który nam stwarzają. Ten świat wystarcza, nie mamy już siły, aby poszukiwać czegoś poza nim.

Reklama

Od wielu lat obserwuję taksówkarzy. Był czas, kiedy na pamięć znali topografię miasta, skróty, udogodnienia, potrafili wymyślić różne warianty trasy, sypali do tego mnóstwem anegdot i jazda upływała na ciekawej rozmowie. Z czasem tuż przy ich kierownicach zaczęły gościć urządzenia GPS. Dziś trudno już spotkać taksówkarza, który – w dużym mieście – poradziłby sobie bez tego urządzenia. Ostatnio przeczytałem nawet o kobiecie, która do tego stopnia zaufała swojemu elektronicznemu nawigatorowi, że wraz z nim wjechała w przepaść.

Nowe media uzależniają nas od siebie. Znam ludzi, którzy nie chcą wyjść z domu, nie sprawdziwszy uprzednio – w aplikacji pogodowej – jaka aura panuje za oknem. Te wszystkie wynalazki osaczają nas tak szczelnie, że dziś trudno sobie wyobrazić życie bez karty bankomatowej, kredytowej, bez telefonu, który wykonuje za nas wiele różnych czynności, czy też bez wspomnianego już wcześniej urządzenia GPS. Jak się poruszać bez tysiąca aplikacji, które rezerwują nam bilety, hotele, wybierają za nas kierunek wakacyjnych wojaży?

To wszystko działa lepiej niż elektryczna obroża. Formatuje nas dokładnie i czyni nas do bólu przewidywalnymi. Jeżeli dodamy do tego cały współczesny przemysł reklamowy, to zdajmy sobie sprawę z faktu, że zaczynamy żyć w globalnym akwarium, do którego ktoś dostarcza pożywienie, wymienia w nim wodę i natlenia je, ale jedynie na tyle, abyśmy natychmiast nie popadali.

Żyjemy w epoce, która stymuluje w nas powstawanie syndromu wyuczonej bezradności. Doświadczenie, które stało się podstawą do opisania tego fenomenu, przeprowadzono już w latach 70. ubiegłego wieku – na psach.

Reklama

Oto do klatki wprowadzano psa, w pewnej odległości od niego ustawiano smakołyk, problem polegał jednak na tym, że smakołyk był oddzielony niewidzialną barierą, która emitowała elektryczny szok. Po pewnym czasie pies już nawet nie próbował dojść do smakołyku, pomimo tego, że bariera została już dawno wyłączona. Podobnie było, gdy naraz podnoszono kratę i pies mógł się swobodnie wydostać z pomieszczenia, jednak zamiast krat pojawiła się znów niewidzialna bariera elektryczna i gdy pies chciał opuścić klatkę, był karany elektrycznym szokiem. W końcu kładł się na podłodze i zaprzestawał jakichkolwiek prób wydostania się z pułapki. Potem taki pies wprowadzony do jakiegokolwiek pomieszczenia nie umiał się z niego wydostać, kładł się bezwolnie na podłodze, mimo że nie było w nim żadnych ukrytych urządzeń. Formułując wnioski po tym eksperymencie, badacze nazwali takie zachowanie właśnie syndromem wyuczonej bezradności.

Dzisiejsza ulewa pozornie niepowiązanych ze sobą gadżetów sprawia, że powoli stajemy się takimi właśnie psami. Bez GPS-u, smartfona, bez Wikipedii, Google, Facebooka, Instagramu i Twittera nie potrafimy już funkcjonować, podejmować decyzji czy też dokonywać logicznych wyborów. Stajemy się więźniami wirtualnej rzeczywistości i „przenośnej pamięci”, do których klucze posiadają tylko nieliczni, wtajemniczeni.

Czy Państwo zdają sobie sprawę z faktu, że zanim na rynek wprowadzony zostanie jakiś wyrób, to odbywa się cała akcja planowanego oszustwa, wprowadzenia nas w iluzję, która sprawi, że właśnie ten wyrób, nie bardzo nawet wiedząc dlaczego, zakupimy?

Oto sprytny producent wprowadza na rynek np. (tu zdajcie się na moją fantazję, bo taki produkt jeszcze nie istnieje) nowy sprzęt o nazwie „myślokrok”. Jego działanie polega na tym, że co kilka kroków wykonanych lewą nogą będzie towarzyszyć nam miły, upajający dźwięk, a kilku krokom wykonanym nogą prawą towarzyszyć będzie – zmyślnie dobrana do dźwięku – sentencja. I tak, idąc np. do pracy, będziemy mogli wysłuchać losowo ponoć dobranych sentencji skojarzonych z miłymi dla ucha dźwiękami, nasz przyrząd będzie także wydzielał najbardziej oczekiwane przez nas – o danej porze dnia – zapachy. Przyrząd będzie badał poziom serotoniny i cukru we krwi i dozował nam odpowiednie bodźce, abyśmy czuli się szczęśliwi.

Reklama

Zanim uszczęśliwiający „myślokrok” – narzędzie najbardziej perfidnej manipulacji (bo kto dobiera sentencje?!) wejdzie na rynek, rozbierzemy na czynniki pierwsze potencjalnego konsumenta tego wyrobu. Potem reklamowy przekaz dostosujemy do jego języka, sposobu myślenia, miejsc, które lubi i w których się pojawia. Nawet liternictwo dobierzemy stosownie do jego poziomu wykształcenia, wrażliwości, wieku, aktywności etc. Podczas pierwszego pokazu półki, na których będzie się znajdował nasz produkt, spowijemy najpiękniejszymi (dla danej grupy konsumentów) zapachami.

Mówicie: futurystyka – to przyjmijcie łaskawie do wiadomości, że już dziś w wielkich galeriach handlowych, w różnych miejscach, rozpyla się zapachy, które stymulują nas do jedzenia, do wydawania pieniędzy, niektóre z nich powodują nawet uruchomienie swoistego zakupowego szału. Już dziś – wchodząc do galerii handlowej – dobrowolnie godzimy się na to, że będziemy mamieni, stymulowani, manipulowani, od naszego pierwszego do ostatniego kroku uczynionego w tym przybytku.

Kiedy więc wchodzicie do takiej galerii w niedzielę i uważacie, że to nic zdrożnego, to zastanówcie się nad tym, że wolicie dziwną, podprogową manipulację niż słowo Boże, które tego dnia pada na Mszach św.

Nie jestem świętoszkiem, nie jestem godzien, aby Was napominać, ale uwierzcie mi – dzisiejsza cywilizacja usiłuje wedrzeć się do naszej duszy (w którą przecież oficjalnie nowoczesna cywilizacja nie wierzy) i zamienić nas w bezwolne zombie, które uruchamiane są przez nieznanych nam manipulatorów. Czy na tym polega świadome życie?

Samotność, na którą tak często się dziś uskarżamy, to produkt globalnej manipulacji, chęci uczynienia z nas wyobcowanych nieudaczników, którzy bez produktów podpowiadanych przez manipulatorów nie są w stanie żyć, kochać, myśleć.

Czy chcecie godzić się na świat łatwych namiastek, czy też musimy odnowić nasze wspólnoty i w nich szukać ratunku przed wszechogarniającą manipulacją? Bóg daje nam wolną wolę, On nie musi manipulować, tak więc sami dokończcie zdanie: Ojcem manipulacji jest...

2017-11-14 15:01

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ten nieznośny kontrast

[ TEMATY ]

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Ciężko czasem połapać się w tym, co jest aktualnie „dozwolone” w ocenie Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów. Gdy po utracie władzy w 2015 r. Grzegorz Schetyna ogłosił, że będą „totalną opozycją”, hasło to stało się nośne i zaczęło być stosowane do opisu stylu uprawiania polityki i kursu jaki obrała ówczesna opozycja. Po jakimś czasie był foch. PO i jej media wściekały się, że się mówi o „totalnej opozycji”, a nawet zarzucały prawicy, że to obraźliwe hasło przezeń wymyślone. Fakty były nieważne i nagranie, bo przecież te słowa Schetyna wypowiedział publicznie, stało się to hasło zakazane, a przynajmniej źle widziane. Dlaczego? Pewnie dlatego, że idealnie oddawało stan ducha obozu politycznego, który nad metorykę postawił emocje. Złe emocje dodajmy.

Te emocje rosły i rosły, a tym samym poziom debaty spadał. Skończyło się na wulgarnym „wypierd***ć”, które wykrzykiwała na ulicy powiadała w Sejmie obecna minister do spraw równości (sic!) i rozpowszechnionym przez ówczesną opozycję „jeb***”. Ten język miał na celu podtrzymanie nienawiści politycznej, która miała zastąpić samodzielny, racjonalny osąd rzeczywistości. Oczywiście nie przeszkadzało to prezentować się jako obóz miłości, czego symbolem miały być przyklejone serduszka. To właśnie wtedy uknuto hasło o „uśmiechniętej Polsce”, które dziś funkcjonuje coraz częściej jako ironiczne określenia na działania i słowa, które przeczą tej samoocenie obecnej władzy. Dzieje się tak, ponieważ kontrast między propagandą, a rzeczywistością zaczyna już doskwierać nawet tym, którzy 15 października oddali głos na, właśnie, „uśmiechniętą koalicję”.
CZYTAJ DALEJ

Czym jest doświadczenie „nocy ciemnej” w życiu duchowym?

[ TEMATY ]

św. Jan od Krzyża

kryzys

Karol Porwich/Niedziela

- Dogłębne wewnętrzne nawrócenie to proces, a zarazem jedno z ważniejszych zadań „nocy ciemnej”. Wymaga on gotowości do poświęcenia, zaparcia się samego siebie, ofiary. Jaka jest różnica pomiędzy duchową „ciemną nocą” – która jest okazją do wzrostu, a depresją, wymagającą specjalistycznego leczenia.

A oto tekst rozmowy:
CZYTAJ DALEJ

Co mamy czynić?

2024-12-14 20:50

[ TEMATY ]

adwent

rozważania

św. Ojciec Pio

Adwent z o. Pio

Red.

„Radujcie się zawsze w Panu!” – wzywa nas dzisiaj Apostoł Paweł. Skąd jednak zaczerpnąć tej radości? Gdzie znaleźć do niej motywację? Tak bardzo nam jej brakuje w naszym codziennym życiu. Święty Paweł odpowiada: „Pan jest blisko!”

Już za tydzień i parę dni zasiądziemy do wigilijnego stołu, zaśpiewamy kolędy, powitamy wśród nas nowonarodzonego Jezusa. Już tak blisko do świąt! Czuć już tę atmosferę, zapachy, podniosłość… Lecz drugiej strony możemy czuć również podenerwowanie, napięcie, pośpiech… Już tak blisko… Czy zdążę ze wszystkim? Tyle jest jeszcze do zrobienia! Tyle do przygotowania! Ileż pracy mnie czeka!
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję