Tylko w cieniu Twego światła,
uwolnionego od ciemności,
wchodzę w istnienie, mój Panie,
nie pojmując wiele.
Zauważam niebieskość chabrów
w złocie kłosów,
wypełnionych nadzieją.
Nie odnajduję się w beznamiętnej
rzeczywistości,
której niepodobna
zamienić na coś
innego.
Biegnę za ciągle uciekającym
widnokręgiem.
Może należy wejść do lasu
i zamknąć na pniach drzew
pragnienie,
nie gubiąc cienia naznaczonego
Światłem.
Jasność znajdujemy w dali
u krańca horyzontu.
Nadal nie wiem, czy to źle:
upodobać sobie pełne życie.
27 lipca 2016
Pomóż w rozwoju naszego portalu