W uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej świętowaliśmy hucznie kolejne urodziny synka. Hucznie w pełnym tego słowa znaczeniu. Jakżeby mogło być inaczej, gdy na liście gości figuruje blisko dziesiątka chłopców w wieku wczesnoszkolnym! Po kilku godzinach intensywnej zabawy udało się nam nieco ich wyciszyć i posadzić przy stole. Podaliśmy pizzę. Chłopcy jedli i rozmawiali, a my dyskretnie przysłuchiwaliśmy się ich dyskusjom. Oczywiście, tematem numer jeden była piłka nożna. Gdy omówili najpiękniejsze gole Euro 2016, wszystkie transfery do klubów i pokłócili się o to, kto jest najlepszym piłkarzem świata (w tej materii nie udało się im osiągnąć porozumienia), zaczęli rozmawiać o... świętych, o tym, kim byli, i co „superanckiego” potrafili zrobić. W tej kategorii zwyciężył jednogłośnie św. Ojciec Pio z darem przebywania w dwóch miejscach jednocześnie.
Naraz jeden z chłopców oznajmił:
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– A ja znam świętą!
Cisza.
– Nie możesz znać świętej – zawyrokował po chwili inny. – Święci już dawno umarli i są w niebie.
– Ale znam! To nasza sąsiadka. Jest na pewno żywa. Widziałem ją dzisiaj rano!
– A niby skąd wiesz, że jest święta? – nie ustępował tamten.
– Mama mi powiedziała. Ta pani jest bardzo chora, ale nigdy nie narzeka. Jest dobra, dużo się uśmiecha, codziennie jest w kościele i modli się za wszystkich.
Reklama
– To chyba nie wystarczy... – już mniej pewnie zasugerował kolega.
– Moja mama mówi, że wystarczy. Ta pani nigdy nie krzyczy, nikogo nie szczypie i nie bije – a ty mi zazdrościsz, bo mam za ścianą prawdziwą świętą, a ty nie!
* * *
Maria Paszyńska
Pisarka, prawniczka, orientalistka, varsavianistka amator, prywatnie zakochana żona i chyba nie najgorsza matka dwójki dzieci