Reklama

Znad Jordanu nad Wisłę i Wartę

Mówimy, że chrzest naznacza ludzi w sposób niezatarty.
Czy takie niezatarte znamię odcisnęło się także na historii naszego narodu?
Początki Państwa Polskiego zbiegają się przecież z wydarzeniem, które przyniosło trwałe skutki religijne, ale też polityczne czy kulturowe. Mieszko I nie tylko przyjął wiarę katolicką, ale też wprowadził nas na salony ówczesnej Europy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przygotowując się do 1050. rocznicy Chrztu Polski, mamy okazję do poprawienia nastrojów. Jeśli bowiem pojawiają się czasem w polskim społeczeństwie kompleksy, odnoszące się do znaczenia naszego kraju na arenie międzynarodowej, warto je wyleczyć pobieżnym choćby spojrzeniem na historię. Niemal od początku należeliśmy w średniowieczu do czołówki państw, a na pewno wyprzedziliśmy w cywilizacyjnym rozwoju Ruś Kijowską, która do elity państw chrześcijańskich dołączyła później.

Gdzie, kiedy, jak?

W prasie pojawiały się ostatnio kontrowersje odnoszące się do miejsca i daty chrztu. Zdaniem prof. Krzysztofa Ożoga, autora książki „966. Chrzest Polski”, jedno jest pewne: mamy bardzo wiarygodne źródła na ten temat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Powiedziane jest w nich bardzo wyraźnie, że na pewno chrzest miał miejsce w roku 966 – tłumaczy profesor. – Co prawda pojawiły się koncepcje przeczące tej tezie, ale trudno mówić, by były one wiarygodne.

Prof. Ożóg odniósł się w tych słowach do książki, która ukazała się w 2012 r. Chodzi o monografię prof. Przemysława Urbańczyka pt. „Mieszko Pierwszy Tajemniczy”. Autor starał się w niej wykazać, że Mieszko I był potomkiem dynastii Mojmirowiców, panującej w IX i na początku X wieku na Morawach. Stwierdził, że był synem nie Siemomysła, lecz Świętopełka II oraz że był ochrzczony w dzieciństwie i przybył do Wielkopolski z Moraw. Nie ma jednak żadnego potwierdzenia źródłowego tych rewelacji. – Jedynym argumentem w książce prof. Urbańczyka będącym próbą przeciwstawienia się innym wiarygodnym źródłom pisanym jest zastosowanie metody dendrochronologicznej – mówi prof. Ożóg. – Chodzi o ustalenie na podstawie odkrytego przez archeologów fragmentu dębowej belki użytej do budowy kaplicy przy książęcym palatium na poznańskim grodzie dokładnej co do roku daty ścięcia drzewa, z którego pochodzi zachowana część. W Poznaniu znaleziono belkę, która łączyła palatium z kaplicą, i, zdaniem niektórych, datowana jest ona na rok 941. To jednak wcale nie musi oznaczać, że w tym roku była już kaplica, bo przecież drzewo mogło leżakować przed jego użyciem do budowy, a ponadto ze względu na brak kilku najmłodszych słojów w tej belce data ścięcia drzewa musi zostać przesunięta na późniejszy okres, co najmniej o 10 lat.

Reklama

Już niedługo zatem po przyjęciu chrztu Mieszka I mamy w polskich rocznikach zapisaną informację: „Mesco dux Poloniae baptizatur” (Mieszko książę Polski przyjmuje chrzest). Z punktu widzenia warsztatu i metodologii badań historycznych byłoby bardzo trudno podważyć tę informację.

Słowiański lider

Ponad wszelką wątpliwość wiadomo też, jaki był kierunek chrystianizacji w ówczesnej Europie. Na południu działali np. święci Cyryl i Metody, więc kraje będące pod wpływem tych Apostołów Słowian posługują się dzisiaj cyrylicą. Ruś z kolei przyjęła chrzest z Bizancjum, więc obrządek liturgiczny różni się tam od początku od rzymskiego. – O naszym umocowaniu w zachodniej kulturze zdecydowało kilka czynników – mówi prof. Ożóg. – W okresie, w którym Mieszko decyduje się na przyjęcie chrztu, ważna jest odpowiedź na pytanie, gdzie chrześcijaństwo było najbliżej czy skąd można było pozyskać misjonarzy. Konstantynopol był bardzo daleko, a poza tym między Poznaniem a Bizancjum rozpościerała się pogańska Ruś. Z Kijowa do Konstantynopola było o wiele bliżej. Włodzimierz I przyjął przecież chrzest dopiero 21 lat po Mieszku – w 987 r. Śląsk był w tym czasie pod władaniem Przemyślidów, a więc wchodził w skład Państwa Czeskiego, co oznacza, że Wielkopolska bezpośrednio graniczyła z terytorium, na którym już wcześniej zadomowiło się chrześcijaństwo. Dla Mieszka nie było więc alternatywy.

Wprowadzenie młodego państwa do wielkiej rodziny chrześcijańskiej miało ogromne znaczenie. Skoro np. Zjazd Gnieźnieński miał miejsce tak krótko po przyjęciu przez Mieszka chrztu, to można zaryzykować twierdzenie, że decyzja polskiego księcia była swego rodzaju przepustką do Europy. – Już niemal w momencie przyjęcia chrztu, w następnym roku, Widukind – saski kronikarz opisuje zwycięską wojnę Mieszka z pogańskimi Wieletami, którymi dowodził Wichman zbuntowany przeciw cesarzowi Ottonowi I – tłumaczy prof. Ożóg. – Wspomniany kronikarz zanotował również, że wówczas „Mieszko był przyjacielem cesarza (amicus imperatoris)” Ottona I. Oznaczało to wejście w krąg tych państw, które uznają w cesarzu najwyższy autorytet w porządku świeckim. Taka była konstrukcja hierarchiczna ówczesnego świata. Polski władca jako „amicus imperatoris” został włączony w krąg liczących się władców państw chrześcijańskiej Europy. I niewątpliwie Zjazd Gnieźnieński, kiedy Otton III (wnuk Ottona I) przybył do grobu św. Wojciecha, był spektakularnym wydarzeniem potwierdzającym tę prawdę.

Reklama

Prof. Ożóg zwraca uwagę na miniaturę wykonaną na zamówienie Ottona III, która przedstawia siedzącego na tronie cesarza oraz cztery postacie kobiece, symbolizujące główne królestwa wchodzące w skład cesarstwa, podpisane jako: Roma, Galia, Germania i Sclavinia (Rzym, Galia, Germania i Słowiańszczyzna). Wszystkie postacie były ukoronowane, a więc równe, i niosły cesarzowi dary w hołdzie. Ta miniatura doskonale sygnalizowała nowe rozumienie świata, w którym Słowiańszczyzna, rządzona przez Bolesława Chrobrego, odgrywała rolę wyjątkową. Monarchia Piastów stała się częścią świata zachodniego w sensie religijnym, politycznym i kulturowym.

W historii jak w teologii

Z perspektywy historycznej trudno przecenić wydarzenie sprzed 1050 lat. W rozumieniu jego doniosłości wskazówką mogą być słowa Jana Pawła II z książki „Pamięć i tożsamość”: „Mówiąc bowiem o chrzcie – napisał święty Papież – nie mamy na myśli tylko sakramentu chrześcijańskiej inicjacji przyjętego przez pierwszego historycznego władcę Polski, ale też wydarzenie, które było decydujące dla powstania narodu i dla ukształtowania się jego chrześcijańskiej tożsamości”. Trudno się zatem dziwić, że przez kolejne wieki mieliśmy do czynienia z symbiozą dwóch autonomicznych porządków: z jednej strony rozwijało się państwo, z drugiej – na polskich ziemiach rozkwitał Kościół. Mimo że wyznanie katolickie było dominujące, nie było u nas wojen religijnych, a społeczeństwo nad Wisłą słynęło zawsze z tolerancji. Od samego więc początku w jedną całość zespoliła się historia narodu z historią towarzyszącego jej Kościoła. Były okresy, w których prymas Polski sprawował władzę, zanim wybrano kolejnego króla (interrex). Nikogo też nie dziwiły obrzędy, w których kluczową rolę odgrywali duchowni. Mieszko przyjął wprawdzie chrzest z przyczyn religijnych i politycznych, ale musiał sobie także zdawać sprawę z korzyści kulturowych swojej decyzji. Wraz z przyjęciem misjonarzy i duchownych mógł powitać w Polsce nosicieli wysokiej kultury, zakorzenionej w dorobku starożytnych Greków, Rzymian i Ojców Kościoła, biegłych w przekazywaniu wiedzy i uprawianiu nauki. Warto pamiętać o tym szczególnie dzisiaj, gdy pojawiają się czasem głosy osób chcących wymazać z historii fakty mówiące o naszym zespoleniu z chrześcijaństwem. Takie zabiegi jednak mogą się okazać skazane na niepowodzenie. W historii jest chyba bowiem tak jak w teologii: nie da się wymazać sakramentalnego znaku.

2016-01-05 08:30

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Współpracownik Apostołów

Niedziela Ogólnopolska 17/2022, str. VIII

[ TEMATY ]

św. Marek

GK

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Św. Marek, ewangelista - męczeństwo ok. 68 r.

Marek w księgach Nowego Testamentu występuje pod imieniem Jan. Dzieje Apostolskie (12, 12) wspominają go jako „Jana zwanego Markiem”. Według Tradycji, był on pierwszym biskupem w Aleksandrii.

Pochodził z Palestyny, jego matka, Maria, pochodziła z Cypru. Jest bardzo prawdopodobne, że była właścicielką Wieczernika, gdzie Chrystus spożył z Apostołami Ostatnią Wieczerzę. Możliwe, że była również właścicielką ogrodu Getsemani na Górze Oliwnej. Marek był uczniem św. Piotra. To właśnie on udzielił Markowi chrztu, prawdopodobnie zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, i nazywa go swoim synem (por. 1 P 5, 13). Krewnym Marka był Barnaba. Towarzyszył on Barnabie i Pawłowi w podróży do Antiochii, a potem w pierwszej podróży na Cypr. Prawdopodobnie w 61 r. Marek był również z Pawłem w Rzymie.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Mokrsko. Maryja przywitana wierszem

2024-04-25 15:27

[ TEMATY ]

peregrynacja

parafia św. Stanisława BM

Mokrsko

Maciej Orman/Niedziela

Kolejnym etapem peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej była parafia św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Mokrsku.

W imieniu wspólnoty Maryję w kopii jasnogórskiego wizerunku powitał proboszcz ks. Zbigniew Bigaj. Duszpasterz jest poetą, wydał cztery tomiki ze swoimi utworami: „Po życia drogach”; „Aniele, przy mnie stój”; „Po drogach wspomnień” i „Mojej Mamie”. Do Matki Bożej zwrócił się słowami wiersza pt. „Mama”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję