Przychodzimy dzisiaj oddać hołd Bogu w Jego zbawczych zamiarach, bo w nich mieści się każdy z nas. Słyszeliśmy przed chwilą niezwykłą historię Arki Pana, która mieściła Boże przykazania, była symbolem obecności Bożej między Izraelitami. To bardzo czytelny obraz tego, że prawdziwą Arką Pana, którą tamta Dawidowa Arka zapowiada, jest Maryja. (...) W Maryi realizuje się niezniszczalność Bożych planów. Bóg chce zbawić człowieka i mimo buntu pierwszych rodziców, mimo naszych codziennych upadków i grzechów, wskazuje nam drogę, daje nam pomoc Jezusa Chrystusa, którego otrzymaliśmy dzięki Maryi. Dlatego pobożność do Maryi jest podstawą wiary Kościoła katolickiego i naszego Narodu.
Dzisiaj czcimy Matkę Najświętszą u kresu Jej ziemskiego życia, które się nie kończy, ale zacznie się w nowy sposób przez Jej zabranie do nieba z ciałem i duszą. Nas czeka jeszcze po śmierci sąd ostateczny i zmartwychwstanie. Maryja już z ciałem i duszą, w pełnej osobie, uwielbia Boga. Jest zjednoczona z Tym, którego była Arką Przymierza. Przeniosła Boga z nieskończonej wiekuistości do rzeczywistości ziemskiej i teraz uwielbia Go w niebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Od początku w tradycji Kościoła obecna jest prawda o wniebowzięciu, o zabraniu Matki Bożej do nieba, o Jej cudownym zaśnięciu. Św. German z Konstantynopola pisze, że „było niemożliwym, aby to mieszkanie Boga, ta żywa świątynia Jednorodzonego (Syna Bożego) stała się łupem śmierci w grobie” (PG 98, 348). Bóg, w oparciu o zasługę męki Chrystusa, uczynił Maryję niepokalaną, uprzedził Ją w odkupieniu i uczynił Jej drogę do Boga otwartą tak, że poprzez śmierć, natychmiast przeszła do wieczności, żyjąc całe życie w zjednoczeniu z Bogiem.
Trzeba też pamiętać, że w niebie Maryja nieustannie wzrasta w miłości Boga. Święci rozwijają się w wieczności. (...) To jest czas rozwoju dodatkowego, niezwykłego, aż w nieskończoność. Ten rozwój jest możliwy dla tych, którzy się na ziemi nauczyli rozwijać przed Bogiem, a człowiek te lekcje bierze przez miłość.
(...) błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je. Oto istota wiary w Jezusa. Oto istota wiary chrześcijańskiej. To tędy idzie główny podział między ludźmi prawdziwie wierzącymi, a tymi nie w pełni wierzącymi. Nawet w naszym Kościele, nawet wśród ochrzczonych, nawet wśród przystępujących do spowiedzi i Komunii św. (...) To jest droga naszego życia, że jesteśmy prawdziwie błogosławieni przez Jezusa, że On nas uznaje za godnych słuchaczy, godnych nadziei i zbawienia – kiedy staramy się słuchać, czyli wiedzieć wiele, znać naszą wiarę, ale także, kiedy staramy się żyć według tego, cośmy poznali. Błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.
Reklama
(...) Postawmy sobie pytanie, czy rzeczywiście znamy naszą wiarę. Według statystyk 71% Polaków (a ochrzczonych jest przecież ponad 90%) uznaje, że in vitro to metoda godziwa, że to jest coś szlachetnego. Co to znaczy? To znaczy, że nie znamy zasad moralnych, płynących z naszej wiary, że wolimy słuchać fałszywych proroków. Kościół jest wierny Arce Przymierza, w której są zamknięte przykazania Boże, jest wierny Matce Najświętszej, która nosi i daje nam Pana Jezusa. On nie opuści człowieka w jego trudnościach i z grzechu go dźwignie, ale trzeba starać się iść w życiu według Bożych przykazań. Poczęcie człowieka, zgodnie z planem Bożym, ma się odbywać według natury, czyli ma być aktem miłości dwojga ludzi, mężczyzny i kobiety. Boży plan trzeba realizować według Bożych praw i nie zakłamywać swoich słabości, ale je leczyć. Na metodę in vitro nie może się zgodzić żaden uczciwy człowiek, dlatego że ona przekracza prawo naturalne i przekreśla prawo Boże. Ponadto trzeba wiedzieć, że aby według tej metody mogło się począć jedno życie, trzeba zabić wiele innych tuż obok poczętych. W samej Polsce przechowuje się w płynnym azocie dziesiątki tysięcy tych poczętych ludzi. A potem się ich niszczy albo sprzedaje. Chrystus i Kościół broni człowieka najsłabszego, broni go i ochrania przez miłość ojca i matki. Domaga się niekiedy ofiary od małżonków, którzy nie otrzymali daru rodzicielstwa, ale przecież mają serce, które mogą otworzyć na innych. Ilu jest starszych ludzi potrzebujących serca i miłości, ile jest sierot, ile jest dzieci potrzebujących miłości rodzicielskiej. To dla nich są zarezerwowane serca tych małżonków.
Czy znamy słowo Boże i czy zachowujemy je w życiu codziennym, w naszych programach życiowych, w naszych decyzjach, w wychowaniu naszych dzieci? Tu chodzi o etykę chrześcijańską, o styl, który trzeba w naszym życiu zachować i który trzeba przekazać następnym pokoleniom.
Wspominamy dzisiaj w liturgii św. Maksymiliana Kolbego. To człowiek niezwykłej ofiarności, poświęcenia, którego się uczył w swoim rodzinnym domu, w skromnej polskiej rodzinie. To człowiek, który zdobył się na szaleństwo Bożej gorliwości. Misje, publicystyka, „Rycerz Niepokalanej”, Niepokalanów, Rycerstwo Niepokalanej – wszystko dla Niepokalanej, wszystko dla Maryi, wszystko dla człowieka. Kiedy wybuchła wojna ponad 1200 Żydów ukrywał przez pewien czas w Niepokalanowie. To jest właśnie Rycerz Niepokalanej, to jest sługa Maryi. A gdzie On się tego nauczył? Od swojej matki i ojca, w swojej rodzinie.
Reklama
Dzisiaj wspominamy też rocznicę Cudu nad Wisłą. Tam przecież decydowały się losy naszej Ojczyzny. Lenin stwierdził wtedy, w 1920 r., że pod Warszawą znajduje się centrum całego współczesnego systemu imperialistycznego. Lenin wiedział, że Polska jest przedmurzem zachodniej Europy, że zdobyć Warszawę to zrobić krok po rewolucji październikowej na Zachód. Europę uratował przed tą nawałą Cud nad Wisłą. A skąd się polscy żołnierze i obrońcy nauczyli miłości do Ojczyzny? Dlaczego to zwycięstwo było możliwe? Dlatego, że cały naród stanął przeciwko najeźdźcy, choć był jeszcze bardzo osłabiony, bo przecież minęły dopiero dwa lata od odzyskania wolności i już trzeba było stawić czoła nieprzyjacielowi. Naród wydobył z siebie siły ofiarnej miłości do Ojczyzny, a jednocześnie walczył wiarą, walczył w oparciu o pomoc Bożą. Matka Najświętsza, jak mówią świadkowie, nie odmówiła tej pomocy. Myślę, że takich świadectw zrywu narodowego jest w naszej historii niemało. Wystarczy wspomnieć „Solidarność” – to także było wielkie świadectwo wobec całego świata. Cały naród zrozumiał kłamstwo ideologii bezbożnej i postanowił je odrzucić, a Bóg przyszedł z pomocą, otworzył też umysły prześladowców, że nie rozlewali krwi, że zrozumieli, że dalej tak nie można, że trzeba przystąpić do rozmów i dokonać przemian, bez wymuszania ich karabinem.
Dlaczego to mówimy? Trzeba to dzisiaj powiedzieć, bo chcemy dziękować Bogu i Matce Najświętszej za opiekę nad naszym narodem. Jesteśmy tu po to, żeby powiedzieć, że i dalej ufamy, że Bóg uczciwych ludzi nie opuści, ale trzeba, żebyśmy starali się być uczciwi w naszym myśleniu, w naszej wierze, którą stosujmy w życiu.
Reklama
W 1976 r., podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych, a więc krótko przed wyborem na Stolicę Piotrową, kard. Karol Wojtyła wygłosił przemówienie do Polonii: „Stoimy dziś wobec największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżyła ludzkość. Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, Ewangelią i jej zaprzeczeniem. Ta konfrontacja została wpisana w plany Boskiej opatrzności. Jest to czas próby, w którą musi wejść cały Kościół, a polski Kościół w szczególności. Jest to nie tylko próba naszego narodu i Kościoła. Jest to w pewnym sensie test na dwutysiącletnią kulturę i cywilizację chrześcijańską ze wszystkimi jej konsekwencjami, ludzką godnością, prawami osoby, prawami społeczeństw i narodów” (GW 8.05.2015). Bardzo mądre dalekosiężne i ważne słowa. Papież Jan Paweł II przez cały pontyfikat był wierny tym zaleceniom, próbował przypominać o potrzebie odrodzenia wiary i wierności Bogu. Dzisiaj w naszym państwie ustanawia się prawa wbrew naturze, a jeśli ktoś chce żyć według Bożego prawa, to jest wyśmiewany. Znalazłem parę dni temu w jednej z gazet świadectwo dawnego działacza „Solidarności”, znanego profesora Ryszarda Bugaja. Oto jego słowa: „Nie jestem człowiekiem Kościoła. Zawsze sądziłem, że każdy Kościół powinien przestrzegać prawa. Dziś jednak, czytając «Gazetę Wyborczą», nie potrafię się oprzeć wrażeniu, że jest tam prowadzona zmasowana kampania propagandowa wymierzona w Kościół” (wSieci, 29.06.2015). Zdarza się, że i człowiek niewierzący wskazuje, gdzie jest źródło walki z Kościołem, gdzie jest antykościół. Takich centrów antykościoła jest wiele, w których się ośmiesza i systematycznie atakuje Chrystusa, wyśmiewa się to, co mówił Papież, co mówią księża. Dzisiaj niektórzy próbują fałszywie odnawiać czy reformować Kościół. Czynią to nawet niektórzy duchowni. Jesteśmy tego świadkami. Dlatego potrzebna jest tym większa nasza wierność Bogu i Maryi w naszych rodzinach i codziennym myśleniu.
Reklama
Zdajemy sobie sprawę z tego, że największym zagrożeniem naszego narodu nie jest fakt rozbrojenia, a to, że nie posiadamy armii, nie mamy środków, żeby zabezpieczyć bezpieczeństwo zewnętrzne, o czym ze wstydem piszą dzisiaj uczciwi ludzie. Największym zagrożeniem jest rozbrojenie wewnętrzne narodu, wyśmiewanie patriotyzmu, co robi „Gazeta Wyborcza”, liczne pisma liberalne, stacje TV, a nawet niektóre pseudokatolickie gazety. Musimy wiedzieć, gdzie jest nasza busola, drogowskaz prawdy. Ksiądz Prymas Wyszyński tuż przed swoją śmiercią, w Lublinie wygłosił przemówienie, w którym powiedział: „Jak ongiś narzekano na szlachtę polską, że nierządem stoi i doprowadziła do upadku Polski, tak dzisiaj można powiedzieć: ktokolwiek przyczynia się do tego nierządu, chrześcijanie czy komuniści, liberałowie czy ktokolwiek inny, każdy będzie odpowiedzialny za losy Ojczyzny, która jest bodaj bardziej zagrożona dziś niż w roku 1939. Wtedy mieliśmy wrogów od zewnątrz, a dziś mamy ich samych w sobie na skutek nieuczciwości, nieobowiązkowości, łatwizny życiowej, protekcjonalizmu…”. Te słowa były wypowiedziane 21 października 1976 r. A czy się coś zmieniło, czy rzeczywiście ci, co powinni dbać o Polskę, o Ojczyznę, rozwijać patriotyzm, pielęgnować historię Polski, nie wykreślają, nie wyrzucają historii Polski ze szkół czy uczą ofiarnej miłości Ojczyzny? Ojciec i matka dzisiaj muszą znaleźć czas, żeby w naszej Ojczyźnie stać się nauczycielami historii, ale muszą ją najpierw poznać. Wielkim dziś zagrożeniem są podziały, pycha, to, że Polska jest od wielu lat partyjna, a nie narodowa, że liczy się interes partii, tej czy innej, a nie ma priorytetowej troski o człowieka, o zwykłego obywatela. Partie i politycy muszą zatroszczyć się o ludzi prostych, biednych, bezrobotnych czy chorych, a także o wspólne dobro narodu...
Jest taki piękny przykład bł. Piotra Frassatiego. Włoski inteligent, młody chłopak, syn ojca liberała, założyciela bardzo liberalnej antyklerykalnej gazety. On jednak całym sercem pokochał Kościół i widział jego wielką wartość. Niósł Ewangelię miłości do innych. Kiedy wśród młodzieży zakładał stowarzyszenia, propagował prasę katolicką, a nie gazetę swojego ojca. Tak się zachowuje chrześcijanin. Nie popieram tego, kto mi obiecuje to czy tamto, nawet kuzyna, ojca czy matki, jeśli widzę, że jest na niewłaściwej drodze. Trzeba się modlić za nich, próbować ich przybliżyć do prawdy i angażować się w popieranie dobra.
Są siły w narodzie, nie można o tym zapomnieć. Trzeba tylko, żebyśmy odważnie zaczęli patrzeć w przyszłość i budować odpowiedzialność za naszą Ojczyznę. Wtedy zdołamy uporządkować teraźniejszość. Pamiętajmy, że człowiek głoszący Ewangelię zawsze będzie budził lęk, będą mu się sprzeciwiać, włóczyć po sądach, bo broni etyki, moralności, bo się przeciwstawia nowym tendencjom gender, bo domaga się uczciwości w życiu społecznym, w pracy na co dzień... Ale to właśnie przed takimi ludźmi drżą manipulatorzy, tacy ludzie będą mieli autorytet, szacunek na ziemi i nadzieję zbawienia w wieczności.
Chcę zacytować bardzo znanego i długoletniego korespondenta francuskich gazet w Polsce, Bernarda Margueritte. Ten pisarz, dziennikarz i myśliciel ostatnio opublikował wspomnienia ze swojej pracy w Polsce: „Znam Zachód i wiem, że mimo wszystko najgłębsze wartości są o wiele bardziej żywe w Polsce, a szczególnie w młodzieży polskiej niż w zachodniej części Europy. Twierdzę, że wszystko, co ważne na tym świecie w ostatnim pięćdziesięcioleciu, a więc ideały «Solidarności», nauka Jana Pawła II wywodziło się z tej polskiej ziemi, z Polski, a więc jak Polacy mogą nie być dumni z siebie? Dziś ważne i konkretne zadanie wobec Europy zachodniej, polegające m.in. na jej nowej ewangelizacji, rodzi się przed Polakami. Polacy nie powinni debatować nad tym, co może im dać Unia Europejska, ale zastanowić się, co każdy Polak może dać Europie” (PK 5.07.2015). Nie damy im bogactw, bo zostaliśmy ich pozbawieni, ale trzeba Europę ratować przed nią samą, świat trzeba ratować przed nim samym, nie naszymi mocami, ale mocą Bożą, którą wypraszajmy naszą modlitwą, naszą wiernością Ewangelii zawsze pod znakiem Maryi.