Reklama

Wywiady

„Dzieje Polski” ku przestrodze i pokrzepieniu serc

Z prof. Andrzejem Nowakiem na temat jego epokowego dzieła – rozmawia Leszek Sosnowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LESZEK SOSNOWSKI: – Ukazał się właśnie pierwszy, olbrzymi, wspaniale wydany, bogato ilustrowany tom „Dziejów Polski” Twego autorstwa. Zaplanowałeś sześć takich tomów i zastosowałeś dość nietypowe cezury czasowe – nie są one przypadkowe. Dlaczego tom pierwszy, sięgający swymi początkami czasów najdawniejszych, kończy się na roku 1202?

PROF. ANDRZEJ NOWAK: – Wbrew pozorom, coraz częściej historycy przyjmują jako początek rozdrobnienia dzielnicowego nie rok 1138 r., czyli śmierć Bolesława Krzywoustego i jego testament dzielący Polskę między synów, lecz stwierdzają, że dopiero po śmierci ostatniego z synów Krzywoustego, czyli Mieszka III Starego, a więc dopiero w 1202 r., następuje zerwanie istotnej jedności państwa polskiego. A więc to jest jedna przyczyna, ale jest i druga, którą specjalnie podkreślam: na tym roku swoją „Kronikę Polski” kończy mistrz Wincenty Kadłubek.

– Choć, jak wiemy, żył dłużej, zmarł bowiem i został pochowany w opactwie jędrzejowskim w roku 1223.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Żył dłużej, ale swą narrację zakończył na roku 1202. Najpierw towarzyszy nam kronika Anonima zwanego Gallem, potem zaś mistrza Wincentego, biskupa krakowskiego, nazwanego później Kadłubkiem, który fenomenalnie interpretuje nasze dzieje. Nie ukrywam, że jego dzieło to dla mnie przewodnik, którego znaczenie dla tworzenia całej naszej tożsamości narodowej zawsze podkreślam. Po roku 1202 zaczyna się już nowa epoka – właśnie podziału, z którego Polska wychodzi po przeszło stu latach – wychodzi znowu w koronie królewskiej, co jest szczególnie ważne. Stąd tytuł drugiego tomu: „Królestwo zwycięskiego orła”. Ten okres: 1202 – 1492 to czas największego wzlotu, można tak powiedzieć, owego orła polskiego. Od czasów rozbicia dzielnicowego stosunkowo szybko, bo zaledwie w ciągu około 100 lat, przezwyciężono kryzys państwowości, i to bez wielkich strat – poza jedną, bolesną, czyli Pomorza Gdańskiego, odzyskanego dopiero przez Kazimierza Jagiellończyka…

– Zresztą rozbicie dzielnicowe, przedstawiane jako wielki dramat i totalny kryzys Polski, nie było w rzeczywistości niczym niezwykłym na tle ówczesnej Europy.

– Oczywiście, np. dużo głębsze, dużo bardziej tragiczne w skutkach było rozbicie na Rusi czy w innych miejscach Europy. Drugi tom „Dziejów” ma pokazywać właśnie źródła fenomenalnego wzrostu, tego sukcesu dziejowego, który Polska odnosi w następnej epoce – trwającej do czasów śmierci Kazimierza Jagiellończyka w 1492 r. Mam tu na myśli także wzrost duchowy, którego najważniejszym symbolem jest uniwersytet Kazimierzowski, nazwany później Jagiellońskim.

– Nie będziemy tu zdradzać wszystkiego, co znajdzie się w drugim tomie, natomiast opowiedz, proszę, jak podzieliłeś polskie dzieje i dlaczego właśnie tak.

– Z zakończeniem drugiego tomu na roku 1492 zgodzi się zapewne większość historyków, jest to bowiem bardzo często przyjmowana cezura końca średniowiecza, a zarazem początek naszego parlamentaryzmu…

– Najczęściej jednak w syntezach historycznych przyjmowano śmierć ostatniego Piasta na tronie, Kazimierza Wielkiego, jako koniec pewnej epoki...

– A więc od razu powiem, że nie przeciwstawiam Piastów Jagiellonom. To zresztą chyba już i w tym pierwszym tomie widać, jak próbuję całkowicie podważyć ten mit – absurdalny – że Piastowie nie mieli żadnej konkretnej polityki wschodniej, że pojawiła się ona dopiero za Jagiellonów. Wprost przeciwnie: Piastowie prowadzili bardzo aktywną politykę wschodnią.

– Wystarczy popatrzeć na działania Chrobrego lub Szczodrego... Ale nie zdradzajmy przedwcześnie wszystkiego – kto przeczyta, ten się dowie.

– Nie ma w „Dziejach Polski” przeciwstawienia Piastów Jagiellonom. Polska rozwija się cały czas pod obiema wspaniałymi dynastiami, w których zawsze bardzo ważny był element wyboru władcy przez obywateli i udział tych obywateli w decyzjach państwa. Polskie państwo nigdy nie jest własnością monarchów, inaczej niż w niektórych krajach Europy.

– Trzeci tom „Dziejów Polski” zamyka się w latach 1492 – 1733.

– To ogromny i niesłychanie ważny okres. Tom ten pokaże fenomen cywilizacyjno-ustrojowy, który wiąże się z budowaniem Rzeczypospolitej. Rok 1492 to początek polskiego Sejmu, który bardzo szybko się rozwija, aktywizuje dziesiątki tysięcy obywateli w codziennej praktyce politycznej. W Polsce tworzy się cywilizacja wolności i widać, jakie wyzwania geopolityczne przed nią stoją: związane z sąsiedztwem wschodnim, przede wszystkim z północnym, a także południowym, czyli z islamem. Do tego dochodzi wyzwanie dla wolności, jakim jest w naturze ludzkiej skłonność do jej nadużywania – to jest problem, z którym musimy się zmierzyć, pewnego rodzaju degeneracja, która wówczas już występuje.

– Nie zdradzając znów jednak za dużo z treści trzeciego tomu – dochodzimy do roku 1733...

– Dlaczego rok 1733 ma być cezurą? – można zapytać. Tytuł tego tomu: „Rzeczpospolita – wyzwania wolności” wiele wyjaśnia. Nadchodzi czas, w którym Polska powoli traci suwerenność. To nie rozbiory dopiero o tym zadecydują – ten proces zaczął się dużo wcześniej. W 1733 r. dwa korpusy armii rosyjskiej, wkroczywszy do Rzeczypospolitej, dyktują, kto ma być wybrany na polskiego króla, unieważniają wybór już dokonany (Stanisława Leszczyńskiego) i wskazują, że teraz władcą będzie ten, którego wybrała polityka rosyjska (August III). To zaś znaczy, że już wtedy nie byliśmy suwerenni, choć terytoriów nikt nam jeszcze nie okrajał. Wtedy właśnie Stanisław Konarski, mądry pijar, jako pierwszy wprowadza do naszego wokabularza politycznego pojęcie niepodległości – bo wcześniej używano pojęcia wolność, ale w sensie wolności indywidualnej. A Konarski mówi: uważajcie, Polacy, obok wolności indywidualnej jest jeszcze niepodległość. Gdzie będziecie wolni, jak nie będziecie mieli swojego państwa? Tak zaczyna się walka o naszą suwerenność i niepodległość.

– Można chyba powiedzieć, że w 1733-34 r. mamy do czynienia z pierwszym powstaniem narodowym? Choć za pierwsze uchodzi powszechnie konfederacja barska...

– Ale przed nią była np. konfederacja dzikowska w 1734 r. pod przywództwem Adama Tarły, zwolennika Stanisława Leszczyńskiego, zawiązana właśnie wtedy przeciwko najazdowi rosyjskiemu.

– Dlatego tom czwarty nosi tytuł „Imperia i niepodległość”? Opisywany w nim okres został zapoczątkowany przymusowym „wyborem” Augusta III, a kończy się cezurą roku 1864...

– Bo to jest czas, między 1733 a 1864 r., w którym walka o niepodległość jest najsilniejsza, owocuje serią wielkich powstań. Jest to walka bardzo trudna, bo mamy wówczas do czynienia z najsilniejszymi imperiami na kontynencie (stąd właśnie tytuł tomu: „Imperia i niepodległość”), którym Polska, kolejnymi zrywami niepodległościowymi, psuje lub próbuje psuć zaborcze plany. Napięcie między polską niepodległością a grabieżczymi dążeniami sąsiednich imperiów, które Polskę pragną ostatecznie zlikwidować, osiąga w tym czasie apogeum.

– Jesteśmy w końcu przy piątym tomie. Tu wielu będzie zaskoczonych: zatytułowałeś go bowiem „Walka o II Rzeczpospolitą” – a walka ta zaczyna się... tuż po upadku powstania styczniowego!

Reklama

– Tak, ale właśnie o to chodzi. Znów z całą pewnością będę atakował, co zresztą robię także w innych tekstach, tę niemądrą tezę, że należy przeciwstawiać pracę organiczną zbrojnym powstaniom. Nie, nie byłoby pracy organicznej, gdyby nie poczucie zobowiązania wobec Ojczyzny wyrastające z powstańczego ducha. To np., że tak, a nie inaczej matka Józefa Piłsudskiego wychowała swojego urodzonego 3 lata po powstaniu styczniowym syna, to, że Bolesław Prus tak, a nie inaczej, jako były powstaniec styczniowy pracował nad umysłami Polaków, by ci umieli zatroszczyć się o swoje dobro codzienne – to wszystko było owocem powstań. Praca organiczna nie miała na celu rezygnacji z przyszłej niepodległości, a raczej przygotowanie do niej. Zaczyna się ta praca bardzo intensywnie w 1864 r., od formalnej klęski powstańców. To był również rok, w którym ostatnia duża grupa chłopów na ziemiach polskich uzyskała wolność osobistą. Wolność, którą chcieli im dać powstańcy, ale którą, żeby zniszczyć powstanie, dał im jednocześnie rosyjski car. Sam fakt dania tej wolności nie przyniósł na szczęście korzyści Aleksandrowi II Romanowowi, nie udało się przekształcić chłopów w Rosjan, choć było to intencją aktu uwłaszczeniowego.

– Walkę o II Rzeczpospolitą wieńczy sukces w roku 1918, ale – niestety – nie trwa on długo. Nie kończysz tego tomu na dacie 1 września 1939 r., ale na roku 1945, na inwazji sowieckiej.

– Bo przecież II Rzeczpospolita nie kończy się wraz z najazdem niemieckim we wrześniu 1939 r., tylko walczy dalej. Państwo przenosi się do podziemia i tam funkcjonuje. Ta walka zostaje ostatecznie zmiażdżona nie przez armię hitlerowską, ale przez walec Armii Czerwonej, do czego przyczynia się opuszczenie Polski przez jej zachodnich sojuszników w 1945 r. Dopiero wtedy ginie II Rzeczpospolita.

– I wtedy przyjdzie ostatni, szósty tom...

–...i poczucie zmęczenia, a nawet czasami zwątpienia: może my mamy za trudną tę naszą historię? Elity zostały wymordowane, przetrzebione, jesteśmy ofiarą kolejnego eksperymentu politycznego. Przychodzi czas na taki stosunek do polskości, jaki dzisiaj reprezentują niektórzy publicyści – wszystko, co było wcześniej, było głupie, skoro daliśmy się Armii Czerwonej zgnębić. Przecież trzeba było z jednym albo z drugim zaborcą kolaborować – takie myślenie i takie poglądy są właśnie efektem podłamania psychicznego i dlatego ostatni tom zatytułowałem: „Zmęczenie i powstawanie”. Po 1945 r. mamy do czynienia ze zjawiskiem zmęczenia społecznego – zrozumiałego, nie można tego potępiać, po takich ofiarach, po takich stratach. Ale przecież mimo to jednocześnie cały czas powstajemy. Powstajemy, bo dźwigają nas kard. Stefan Wyszyński, Jan Paweł II, dźwiga nas Kościół, dźwiga nas tysiącletnia historia, wspomnienie tej historii, na którym rodzi się „Solidarność”. Nie byłoby „Solidarności” bez pamięci dziejów Polski, bez tego „bierzmowania dziejów”, którego dokonał Jan Paweł II 35 lat temu, 9 czerwca 1979 r. na krakowskich Błoniach.

– Jak widzisz znaczenie „Solidarności” na tle naszych dziejów?

– Uważam, że było ono bardzo duże. Miejsce „Solidarności” w polskiej historii nie zaczyna się bowiem w sierpniu 1980 r. Ono jest ufundowane już w tym, o czym pisał mistrz Wincenty Kadłubek – w tym, że Kraka, naszego praprzodka, wybierał nie sam Senat, ale cały lud; wybierał go wiec, w którym wszyscy mieli prawo uczestnictwa. Ten dziesięciomilionowy ruch obywatelski, który przeciwstawił się PZPR-owskiej „arystokracji”, a w istocie oligarchii, która tutaj rządziła z nadania Moskwy, przypomniał wszystkim o tych odwiecznych prawach ludu. Dlatego ruch ten został pobłogosławiony przez Jana Pawła II, który najpiękniej i najmądrzej opisał miejsce „Solidarności”, kiedy ona jeszcze formalnie nie istniała, dopiero rodziła się w sercach ludzi, ale jeszcze nawet nie została nazwana – w czerwcu 1979 r. na krakowskich Błoniach, podczas aktu „bierzmowania dziejów” Polski. To jest dla mnie jedna z najważniejszych dat w naszej najnowszej historii, to jest początek „Solidarności”. Ją powinniśmy świętować.

– „Dzieje Polski” zawierają olbrzymią ilość informacji, ale również ogromny ładunek emocjonalny i czyta się je jednym tchem. Już po pierwszym tomie można powiedzieć, że pełnią także funkcję współczesnej Trylogii: służą pokrzepieniu polskich serc...

– W pewnym sensie tak, oczywiście. Lecz porównanie do Sienkiewicza to dla mnie powód do dumy, która by mnie rozsadziła, więc wolę trochę inaczej to ująć – chodzi mi o to, aby dzisiejsi Polacy potrafili odnaleźć swoje miejsce w naszej wielkiej historii. Ona powinna być dla nas powodem do dumy, ale chodzi też o to, żebyśmy nie wracali do błędów, które w tej historii zostały popełnione, a które zostają i zostaną w kolejnych tomach opisane i nazwane. Żebyśmy to poczucie dumy czerpali z najwspanialszych przykładów, jakich dostarczają nam bohaterowie polskiej historii – i ci, którzy budowali, i ci, którzy walczyli w obronie tego, co zostało zbudowane w kulturze, w gospodarce, w życiu codziennym, w obyczaju.

– A więc z lekcji historii wynikają dla nas obowiązki. Historia ma być naprawdę „magistra vitae”, jak twierdzili już starożytni, ma być nauczycielką życia. A czym jest obecnie?

– Niestety, ostatnio historię traktuje się jako groteskowy przyczynek do chwały dnia dzisiejszego. Oto słyszymy teraz, że żyjemy w najlepszym 25-leciu w historii Polski. Jest to, powiedziałbym, wyjątkowo bezczelny absurd – jakże można porównać ostatnie 25 lat np. z pierwszym 25-leciem historii Polski, kiedy ona powstała? Czy ważniejsze jest Pendolino teraz zbudowane w Italii, czy jednak Gniezno i Kraków zbudowane wtedy polskimi rękami? A drugie 25-lecie Polski, kiedy Bolesław Chrobry przyłączył Małopolskę, Śląsk i Pomorze? A trzecie 25-lecie, kiedy Polska stała się królestwem – też jest mniej ważne? A więc wejście do Unii jest ważniejsze od tego, że Polska została królestwem? I tak dalej można przywoływać kolejne 25-lecia i można by ich naprawdę bardzo wiele przywołać. Otóż „Dzieje Polski” nie mają służyć apologii teraźniejszości – cała nasza historia nie ma służyć chwale obecnych władców, wszystko jedno, kto nimi jest i kto będzie. Historia ma być źródłem dumy dla Polaków, dumy, z której wynikają zobowiązanie i krytyczna ocena teraźniejszości.

– A więc historia ma uczyć i zarazem pokrzepiać nasze serca.

– Pokrzepiać – na pewno, ale tak, żeby nas to zachęcało do czynu. Myślę, że Henryk Sienkiewicz, wielki, genialny pisarz – z którym gdzie mi tam się porównywać – też nie miał intencji, żebyśmy po przeczytaniu Trylogii położyli się do łóżka z kieliszkiem wina w ręku i zasnęli po lekturze. On pokazywał wielkość naszej historii, pokrzepiał serca, by mobilizować Polaków do działania – o to mu chodziło. Taki jest i mój cel. Bardzo chciałbym, żeby „Dzieje Polski” mobilizowały do działania.

„Dzieje Polski”, t. 1 do 1202 r. „Skąd nasz ród” Prof. Andrzej Nowak, wydawnictwo Biały Kruk, 384 str., 19,5 x 24 cm, twarda lakierowana oprawa, złocenia

* * *

Jeżeli jesteś Czytelnikiem „Niedzieli”, to zachęcamy do zamówienia „Dziejów Polski” bezpośrednio w Białym Kruku: Tom 1 – „Dzieje Polski. Skąd nasz ród” kosztuje 79 zł. Jeśli zamówimy dwa lub więcej egz. pierwszego tomu, zapłacimy 69 zł za tom, a koszty przesyłki (12 zł) poniesie wydawnictwo. Można się też zapisać na wszystkie tomy – wówczas płatność przy odbiorze danego tomu odbywa się raz w roku.
Wystarczy zadzwonić (oprócz niedziel) i zamówić książki pod numerami: (12) 260-32-90, (12) 260-32-40, (12) 254-56-02, (12) 254-56-26, (12) 254-56-19.
Można też wysłać faks: (12) 254-56-00 lub e-mail: marketing@bialykruk.pl.

2014-06-10 14:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Minął rok 2013

Minął dziesiąty rok Polski w Unii Europejskiej – Unii, która się zmienia. Zmiany dotyczyły także roku 2013. W pierwszej jego połowie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej sprawowała Irlandia, a w drugiej połowie Litwa. Rok 2013 Komisja Europejska oficjalnie ogłosiła Europejskim Rokiem Obywateli, bo to obywatele, jak stwierdziła, są najważniejsi w europejskim projekcie. W roku 2013 Francuzi, czyli także obywatele Unii Europejskiej, protestowali przeciwko legalizacji tzw. małżeństw tej samej płci oraz adopcji dzieci przez pary homoseksualne. W Paryżu odbył się także marsz dla życia i rodziny. W minionym roku obywatele Unii Europejskiej zebrali blisko 2 miliony podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską „Jeden z Nas”, mającą na celu ochronę ludzkiego życia od chwili poczęcia oraz zakaz eksperymentowania na ludzkich embrionach, i skierowali te podpisy do Komisji Europejskiej. W 2014 r. Komisja musi zorganizować wysłuchanie publiczne w Parlamencie Europejskim w tej sprawie. Budzi się nadzieja ochrony życia. Po raz pierwszy od wielu lat ma ona realne podstawy. O ile w dotychczas przyjmowanych przez PE rezolucjach przegłosowywano zapisy pozwalające na zabijanie poczętych dzieci, o tyle od niedawna obserwujemy zmianę tego trendu. Wymuszona ona została nie tylko przez chrześcijańskich europosłów, ale przede wszystkim przez naciski oburzonych obywateli 28 krajów Unii Europejskiej. Podczas ostatniej grudniowej sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu po raz pierwszy środowiska lewicowo-liberalne nastawione przeciw życiu poniosły spektakularną klęskę. Przygotowywane od dawna sprawozdanie dotyczące „zdrowia reprodukcyjnego i seksualnego oraz praw w tej dziedzinie”, którego sprawozdawczynią była socjalistka Edite Estrela, zostało utrącone, czyli wyrzucone do kosza. W sprawozdaniu tym umieszczono zapisy wzywające państwa członkowskie „do powstrzymania się od uniemożliwiania kobietom ciężarnym zdecydowanym na poddanie się aborcji podróżowania do pozostałych państw członkowskich lub innych krajów, w których aborcja jest legalna”. Zalecano również, aby wysokiej jakości usługi aborcyjne były „legalne, bezpieczne i dostępne dla wszystkich w ramach systemów opieki zdrowotnej państw członkowskich”. Aby zablokować to sprawozdanie, nasza Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów wraz z chadekami złożyła w PE krótką 3-punktową rezolucję, w której m.in. zauważamy, że „określanie i realizacja polityki w dziedzinie zdrowia reprodukcyjnego należą do kompetencji państw członkowskich”. Sprawozdanie godzące w poczęte życie zdołaliśmy zablokować siedmioma głosami, a w głosowaniu wzięło udział ok. 700 posłów. W ich gronie znaleźli się nowo przyjęci europosłowie chorwaccy. W lipcu 2013 r. nastąpiło bowiem kolejne rozszerzenie Unii Europejskiej, która przyjęła do swojego grona 28. państwo – Chorwację. W grudniu ubiegłego roku, czyli 5 miesięcy po akcesji Chorwacji, zorganizowano tam ogólnokrajowe referendum przeciwko tzw. homomałżeństwom. Chorwaci jako obywatele Unii poczuli się zagrożeni i zapragnęli wpisania do swojej konstytucji definicji małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Referendum zakończyło się sukcesem. Ku zdziwieniu wielu unijnych polityków, 66 proc. głosujących opowiedziało się za umieszczeniem takiej sentencji w ustawie zasadniczej. Co osobliwe, wcześniej także 66 proc. Chorwatów głosowało za akcesją do Unii, przy nieco tylko wyższej frekwencji.

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ

Rodzina świątynią miłości

2024-04-27 16:03

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Zakończyła się peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w Diecezji Sandomierskiej.

Ostatnią świątynią, w której modlono się przy błogosławionych z Markowej było Diecezjalne Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ostrowcu Świętokrzyskim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję