Reklama

Kultura

Sterowany z góry

Rozmowa z Marcinem Styczniem pieśniarzem, autorem tekstów i dziennikarzem, który od kilkunastu lat gromadzi wokół siebie słuchaczy złaknionych dobrego słowa. Daje im utwory, którymi chce inspirować do refleksji. W jego dorobku są piosenki do tekstów Karola Wojtyły, Ernesta Brylla i wielu innych wielkich poetów. Sam też czasem chwyci za pióro, by opisać świat, który jest dla niego ważny.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wojciech Dudkiewicz: – Urodził się Pan w dniu inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Czy to dla Pana, może dla rodziców, był znak?

Marcin Styczeń: – W niektórych momentach mojego życia ta koincydencja wychodziła na pierwszy plan. Niektórzy liczyli na to, że będę księdzem. Nie udało się to póki co. Ale od kilku lat śpiewam poezję Jana Pawła II i dla mnie to nie jest przypadek. Tym bardziej, że gdy zaczynałem swoją przygodę z piosenką poetycką, nigdy nie przypuszczałem, że moją pierwszą płytą będzie „Pieśń o Bogu ukrytym” do wierszy Karola Wojtyły. Dla niektórych ludzi ważne są homilie papieża, cały jego pontyfikat. Do mnie przemówiły wiersze, w których opisuje swoje bezpośrednie mistyczne doświadczenie Boga. I chociaż nigdy nie byłem na żadnej pielgrzymce, nie widziałem papieża na własne oczy, przez to, że wyśpiewałem tę poezję, stał mi się naprawdę bliski.

– Żałuje Pan nie odbytych spotkań z Janem Pawłem II?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Nigdy nie czułem potrzeby uczestniczenia w tych pielgrzymkach bezpośrednio. Teraz zdaję sobie sprawę, że sporo straciłem. Wstrząs nastąpił w momencie śmierci Papieża. Był, gdy się urodziłem i wydawało się, że będzie zawsze. Aż tu nagle go zabrakło. Poczułem, że skończyła się jakaś epoka, której nie do końca byłem świadomym uczestnikiem. Wtedy też wiersze Wojtyły do mnie przyszły i przemówiły. Dlaczego to było tak silne? Nie potrafię tego wyjaśnić. Wybrałem wiersze, które Karol Wojtyła pisał jako młody człowiek. Może dlatego, że właśnie w nich mogłem się odnaleźć, bo sam byłem w podobnym wieku? Trudno mi jednak powiedzieć, że miałem aż taką głębię duchowości, jaką miał Karol Wojtyła. Ale gdzieś na poziomie tęsknoty udało mi się te treści wyśpiewać i tak ubrać je w muzykę, żeby mogły trafić do ludzi.

– Jan Paweł II stał się ważny dla Pana, gdy już go zabrakło?

– Tak. Poza tym jako twórcy imponowało mi to, że Papież sam był artystą, poetą, dramatopisarzem, aktorem. W „Liście do artystów” napisał genialnie, że w polskim języku „twórca” i „stwórca” mają ten sam rdzeń. Twórcy, przynajmniej wierzący, tak to chyba odbierają: że sam akt tworzenia nie jest w nich samych, że to jest doświadczenie łaski, że to „coś” przychodzi z góry, a człowiek tak naprawdę nie jest w stanie wytłumaczyć, dlaczego przyszła do niego taka, a nie inna melodia. Że talent rzeczywiście jest darem i że to jest niezwykłe doświadczenie. Karol Wojtyła miał tego świadomość, bo sam do końca tworzył, między innymi „Tryptyk Rzymski”.

– To była Pana pierwsza płyta, choć tworzył Pan już od lat 90. Można powiedzieć, że Jan Paweł II pomógł Panu w rozwoju artystycznym.

– Przygotowywałem się wtedy do wydania płyty popowej, ale śmierć Papieża była tak silnym przezyciem, że powiedziałem sobie: nie będę tego robił, muszę nagrać wiersze Karola Wojtyły. Koledzy muzycy patrzyli na mnie jak na wariata, co to w ogóle za pomysł? A ja mówię: tak czuję, nie mogę inaczej. Wziąłem nawet kredyt na tę płytę. Miałem poczucie, że wszystko, co związane z tym albumem, było trochę sterowane z góry.

Reklama

– Zwrot w twórczości a jednocześnie zwrot w życiu? Bo jest Pan wręcz podręcznikowym przykładem osoby z pokolenia JPII, nawet jeżeli potem kwestionowano istnienie czegoś takiego.

– Po ciemnej stronie mocy nigdy nie byłem, chociaż my w Kościele uwielbiamy takie opowieści, że ktoś był wielkim grzesznikiem i nagle nawrócił się, i już jest wspaniale. Ja byłem z gatunku poszukujących. Pytałem, wątpiłem, błądziłem. Ale śmierć Jana Pawła II była tak wielkim zwrotem w moim życiu, że wróciłem do Kościoła. Poczułem, że wiele traciłem, nie znałem tradycji Kościoła, jego mistyki. Dzięki poezji Karola Wojtyły, ale także św. Jana od Krzyża, odkryłem duchowość, o której w ogóle nie miałem pojęcia. Myślę, że dziś wiele osób nadal nie ma bladego pojęcia na ten temat. Będąc katolikiem i chodząc do kościoła w swoim rodzinnym Olkuszu, nigdy specjalnie dużo o kontemplacyjnym wymiarze chrześcijaństwa nie słyszałem, nigdy go nie doświadczyłem.

– Potem była płyta o zagadkowym tytule „21 gram”.

Reklama

– Czyli tyle, ile waży dusza. Była to kontynuacja „papieskiej” płyty. Podobnie, jak kontynuacją były następne nagrania i płyty. Ale był to już mój głos i w pełni autorska płyta: byłem autorem słów i muzyki. To był zapis tego, co się wydarzyło, drogi zaczynającej się buntem. Zacząłem piosenką, w której wyrażałem trochę pretensje do Boga, że wiele rzeczy, na których mi zależało, straciłem. Chciałem, żeby mi oddał to, czy tamto. Ale całe nasze życie to w zasadzie jest tracenie i zgoda na to czyni nas wolnymi. Więc pokazałem drogę od buntu, kwestionowania pewnych wartości, do powrotu do nich wartości, uszanowania ich. Były też pytania o sens. Wreszcie powrót do większej pokory, zgody na życie, takie, jakim ono jest. Także do zgody na to, że cierpienie ma sens. Że trzeba umieć jakoś zmienić to cierpienie w dobro.

– Czy tamta „papieska” płyta nadała kierunek Pańskiej twórczości?

– Tak, ale „21 gram” nie była płytą religijną. Nie ma w niej odniesień jedynie do Boga i wiary. Podobnie, jak nie ma ich na najnowszej płycie „Duchy Poetów”, gdzie śpiewam m.in. Broniewskiego, Grochowiaka, Nowaka, Przybosia. Nie jestem ortodoksyjny w swojej twórczości. Jeśli wsłuchać się w moje piosenki, można zauważyć, że idę swoją drogą. Nawet, gdy śpiewam „Golgotę Jasnogórską” Ernesta Brylla. Jego teksty nie są miłe, gładkie. Ludzie w kościołach czasem są zszokowani, że można tak było to napisać. „Bo Pan tam jest, więc mówiąc szczerze, na ulicy nie może leżeć”, albo: „Rany Boskie zakryjcie to ciało, żeby tak po ludzku nie śmierdziało”. Śpiewam raczej rzeczy, które mają nas obudzić z letargu kościółkowego. Tak, kościołkowość, religijność niedzielna, mnie irytuje. Omijam skostniałe struktury. Tworzymy sobie albo Kościół oblężonej twierdzy, albo Kościół ciepełka, żeby we własnym gronie dobrze się czuć. Mnie to nigdy nie ekscytowało. Zawsze byłem trochę zbuntowany.

– Ale jednak kojarzy się Pan z piosenka religijną.

Reklama

– Wiem, że przez niektórych mogę być odbierany jako twórca piosenek religijnych. Nie wypieram się takiego określenia, ale to nie jedyna cecha mojej twórczości. Dziś świat jest tak zubożały, że mamy z jednej strony mainstream, a z drugiej jakąś niszę kościelną czy religijną. Mało jest przestrzeni na szeroko pojętą duchowość, na zadawanie pytań, na poszukiwania. Widzę swoją rolę jako człowieka budzącego ludzi do refleksji. I to nie tylko katolików, nie mam takiego celu. A przekonywanie przekonanych jest bezsensowne. Mnie interesuje człowiek. To chyba widać i słychać w projekcie „Duchy Poetów”. Książkę i płytę tak zatytułowane wydaliśmy niedawno z Ernestem Bryllem. Niektórzy mnie pytają, jak mogliśmy w książce umieścić Broniewskiego, komunistę, autora osławionego wiersza o Stalinie? Jak można śpiewać raz Wojtyłę, raz Broniewskiego? Okazuje się, że Styczeń może. I nie ma z tym wielkiego problemu.

– Piszą o Panu m.in: „Utalentowany, mądry, przystojny, z głosem, który pochłania słuchacza”. Wszystko się zgadza?

– Krępują mnie takie laurki. Sam o sobie tak bym nie powiedział.

– Na pewno utalentowany i z dobrym głosem. Komponuje Pan, tworzy teksty piosenek, śpiewa i wyraźnie się w tym wyróżnia. A jednak jest Pan w twórczej niszy. Nie ciągnie Pana do wysokich miejsc na liście przebojów np. radiowej Trójki?

– W biznesie jest zasada – bierz wszystko, albo wejdź w niszę. Zanim wydałem pierwszą płytę z wierszami Wojtyły, były pokusy, żeby nagrać popowe kawałki, ale czułem, że jest w tym coś nieprawdziwego. Mój rozwój artystyczny zaczął się od piosenki poetyckiej, a w tym nurcie niezwykle ważna jest prawda. Nigdy nie potrafiłem zrobić niczego na siłę. Gdybym miał menedżera, który mówiłby: zapakujemy cię w taki, a nie inny sposób, bo to się bardziej sprzeda, to od razu byłoby wiadomo, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. Robię to, do czego jestem przekonany. Ale czasami jest tak, że człowiek jest w jednej niszy, a potem te nisze jakoś się powiększają. Można powiedzieć, że znajduję w niszy piosenki chrześcijańskiej, ale nie do końca czuję się z nią związany. Już bardziej z tekstem poetyckim, co nie jest powszechne w tej niszy. To moja własna droga. I na tej drodze szukam odbiorców. Zespół „Raz Dwa Trzy” zaczynał w nurcie piosenki studenckiej, a dzisiaj jest jedną z najpopularniejszych polskich grup. Mówiąc półżartem, nigdy nie wiadomo, czy nisza nie stanie się za jakiś czas mainstreamem.

2013-12-31 10:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Koncertowa podróż po krajach i epokach muzycznych

Niedziela szczecińsko-kamieńska 39/2012

[ TEMATY ]

muzyka

ARCHIWUM TPŚ

Kościół pw. Chrystusa Króla w Świnoujściu

Kościół pw. Chrystusa Króla w Świnoujściu
Dźwięki organów są powszechnie znane, ale dopiero podczas koncertów mamy wrażenie, że gra nie jeden instrument, lecz wiele instrumentów równocześnie lub duża orkiestra. Szukając brzmieniowego piękna i emocjonalnych przeżyć, odnajdziemy je, słuchając muzyki organowej. To podczas gry koncertowej można usłyszeć całe bogactwo dźwięków, ich różnorodność i możliwości brzmieniowe tego wspaniałego „króla instrumentów”, jak o organach powiedział kiedyś W. A. Mozart. W ostatni piątek sierpnia (31.08.2012) w świnoujskim kościele pw. Chrystusa Króla wybrzmiały ostatnie akordy XIV Świnoujskich Wieczorów Organowych - wiosna, lato 2012. Ten Międzynarodowy Festiwal Muzyczny rozpoczął się (08.06) i trwał do końca sierpnia przez wszystkie piątki o godz. 19. Towarzystwo Przyjaciół Świnoujścia - organizator festiwalu - jeden z koncertów przeznacza dla wybitnie uzdolnionego muzyka, a jeden włączony jest w obchody Dni Morza. W czerwcowych koncertach wystąpiło na inauguracji świnoujskie rodzinne trio w składzie: Krzysztof Naklicki - akordeon, Elżbieta Naklicka - sopran, Dorota Naklicka - mezzosopran. Mimo meczu otwarcia EURO 2012 Polska-Grecja publiczność dopisała i był to bardzo dobry początek festiwalu. W ramach promocji młodych utalentowanych muzyków wystąpili (15.06) szczecińscy uczniowie Zespołu Szkół Muzycznych im. F. Nowowiejskiego, laureaci ubiegłorocznych konkursów, organistka Roksana Kalinowska i skrzypek Gwidon Ciężarek. Zachwycili młodzieńczą, dojrzałą grą i pięknym programem. Rewelacyjny był koncert (22.06) włączony w obchody Dni Morza. Zagrali: Hanna Dys - organistka, adiunkt na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej w Gdańsku oraz polsko-kanadyjski kwartet skrzypcowy w składzie: Maria Perucka, Nadia Monczak, Mariusz Monczak i Łukasz Perucki. Koncert urozmaicony, pełen finezji i cudownej muzyki w wykonaniu wirtuozów. Czerwcowe koncerty (29.06) kończył Tore Bjorn Larsen - organista z Danii. Świnoujska publiczność rzadko ma okazję słuchać muzyki duńskiej. Tym razem m.in. wysłuchała autorskich kompozycji duńskiego organisty. Lipcowe koncerty rozpoczął (06.07) polski duet: Ewa Bąk - organistka z Bielska-Białej i wybitny śpiewak z rzadko spotykanym głosem, kontratenor - Marcin Ciszewski z Gdańska. Świetny koncert zakończony trzema bisami. Zaskakujący w zestawie instrumentów i brzmienia był koncert (13.07). Na zabytkowych organach z 1927 r. grała szczecinianka Małgorzata Klorek - kierownik artystyczny festiwalu oraz „Trio Sopot” w składzie: akordeon - Elżbieta Rosińska, profesor klasy akordeonu Akademii Muzycznej w Gdańsku, Małgorzata Skorupa-Glinianowicz - skrzypce, profesor Akademii Muzycznej w Gdańsku i Anna Sawicka - wiolonczela, pedagog Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Panie grały utwory polskich kompozytorów. Koncert ciekawy, znakomicie zagrany i doskonale współbrzmiący w tym rzadko spotykanym zestawie instrumentów. W kolejnym koncercie (20.07) wystąpili Wolfgang Rosenmuller - organista z Niemiec, absolwent Wyższej Szkoły Muzyki Kościelnej w Dreźnie i Musikhoschule w Lipsku oraz długo wyczekiwani przez publiczność Irena Davidson - harfa celtycka i Lindsay Davidson - znany i ceniony na świecie wirtuoz gry na dudach. Koncert wyjątkowo ciekawy zakończony owacyjnymi brawami. W ostatnim koncercie lipcowym wystąpił profesorski duet wirtuozów. Na organach grał Roman Perucki - profesor Akademii Muzycznej w Gdańsku i zaliczany do najwybitniejszych skrzypków swego pokolenia Konstanty Andrzej Kulka - profesor Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie i Akademii Muzycznej w Gdańsku. Były utwory zagrane solo na organach oraz w duecie. W rękach wirtuozów cudownie współbrzmiały dwa instrumenty - małe, cudowne skrzypce i wielki król instrumentów - organy. Długo trwałą owacją na stojąco, okrzykami brawo i bis publiczność dziękowała za muzyczną i duchową ucztę. Na bis wirtuozi wykonali „Ave Maria” Ch. Gounoda. W sierpniu zagrali organiści; (03.08) Andrzej Chorosiński - wirtuoz gry, mistrz transkrypcji organowych, profesor Akademii Muzycznej w Warszawie. W programie koncertu wykonał toccaty i tańce od średniowiecza po współczesność, a na bis własną transkrypcję „Wełtawy” B. Smetany. W kolejnym koncercie (10.08) słuchano gry Angelo Castaldo, włoskiego organisty sanktuarium w Neapolu, profesora Konserwatorium „N. Rota” w Monopoli. Koncert był popisem wirtuozerii gry i wrażliwości muzycznej. Tomasz Adam Nowak, organista wirtuoz, mistrz improwizacji organowej był kolejnym wykonawcą sierpniowego (17.08) koncertu. Tym razem m.in. wykonał rzadko grane utwory J. S. Bacha, wymagające doskonałej techniki gry. Szczególnie w tym koncercie publiczność miała wrażenie, że gra orkiestra symfoniczna. Koncert kończyła improwizacja na fugę d-moll J. S. Bacha zadana przez publiczność. Był to Bach wspaniały, ale jakże inny. Ten koncert na długo zostanie w pamięci publiczności. Koncertem różnych nastrojów można nazwać grę Ursuli Grahm ze Szwecji. Kobiecą intuicją, doskonałą techniką gry utworów epoki baroku, poetyckim wyczuciem romantyzmu oczarowała publiczność. W koncercie kończącym XIV Festiwal wystąpił znakomity duet artystów z Niemiec, organista Frank Zimpel i trębacz Alexander Pfeifer. Absolwenci Akademii Muzycznej w Lipsku wspólnie występują od 14 lat, mając w artystycznym dorobku ponad czterysta koncertów nie tylko w Niemczech, ale także w Austrii, Holandii, Rosji, Szwajcarii, Egipcie, a ostatnio również w Polsce. Zagrali ciekawy, urozmaicony koncert godny finału. Podsumowując - warto dodać, że organiści grający w festiwalowych koncertach na 85-letnich, pneumatycznych świnoujskich organach w kościele pw. Chrystusa Króla, chwalili ich piękne brzmienie i duże możliwości rejestracji. Zawsze znakomicie przygotowane do koncertu, stroiły i wszystkie piszczałki grały. Za tę dbałość o cenny instrument dziękowano Wiesławowi Worachowi - organiście kościoła, co niniejszym Towarzystwo Przyjaciół Świnoujścia - organizator czyni. Dziękuje również ks. prał. Kazimierzowi Sasadeuszowi za udostępnienie świątyni i możliwość, przez trzynaście piątkowych wieczorów, słuchania różnorodnej muzyki w wykonaniu znakomitych artystów z kraju i z zagranicy. XIV Festiwal - Świnoujskie Wieczory Organowe był udany. Wystąpili wybitni artyści, wirtuozi gry. Ich programy urozmaicone, ciekawe, czasem wzruszające, o wysokim poziomie wykonawczym i artystycznym. Na następny XV Międzynarodowy Festiwal Muzyczny - Świnoujskie Wieczory Organowe trzeba poczekać do przyszłego roku.
CZYTAJ DALEJ

Ks. Gerhard Hirschfelder. Pierwszy błogosławiony diecezji świdnickiej

Niedziela świdnicka 38/2010

Całe jego życie było związane z ziemią kłodzką, gdzie przyszedł na świat, wzrastał, pełnił posługę duszpasterską. To na tej ziemi powołał go Bóg najpierw do swojej służby, a potem do złożenia najwyższego świadectwa - ofiary z życia, wreszcie tutaj znajduje się jego grób. Dla diecezji świdnickiej, i nie tylko, jego beatyfikacja 19 września br. jest wielką łaską - przybędzie nam kolejny patron, którego bezkompromisowa postawa może być szczególnym wzorem dla kapłanów, katechetów i wychowawców.
CZYTAJ DALEJ

Estonia/ Premier: zdecydowaliśmy o złożeniu wniosku w sprawie uruchomienia art. 4 NATO

2025-09-19 19:41

[ TEMATY ]

Estonia

pixabay.com

Breaking News

Breaking News

Estonia zdecydowała się złożyć wniosek w sprawie uruchomienia konsultacji na podstawie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego w związku z ingerencją rosyjskich myśliwców w estońską przestrzeń powietrzną - przekazał w piątek premier Estonii Kristen Michal we wpisie na platformie X.

Trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 wleciały w piątek rano w przestrzeń powietrzną Estonii w pobliżu wyspy Vaindloo na Zatoce Fińskiej i pozostawały tam przez około 12 minut.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję