Reklama

Kultura

By historia nasza znana była

Zbierają od siedemdziesięciu lat cenne pamiątki historii naszego narodu. Zaczęli na obczyźnie w najbardziej tragicznym momencie współczesnej Polski. Już podczas wojny, aż po dzień dzisiejszy, kolejne pokolenia zgromadziły blisko milion eksponatów

Niedziela Ogólnopolska 49/2013, str. 24-26

Achiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Początki Instytutu Józefa Piłsudskiego, działającego w Nowym Jorku od 1943 r., sięgają lat dwudziestych XX wieku. Założyli go, od lat mieszkający w USA, Polacy działający w Komitecie Narodowym Amerykanów Polskiego Pochodzenia. Głównie z inicjatywy ministrów rządu Józefa Piłsudskiego: Wacława Jędrzejewicza i Ignacego Matuszewskiego. Wówczas, jak i dziś, w pierwszej kolejności placówka stawiała sobie za cel badanie najnowszych dziejów Polski.

Obaj byli ministrowie rządu Marszałka, powołując do życia w Stanach Zjednoczonych Instytut Józefa Piłsudskiego, odwołali się do tradycji placówki założonej dwadzieścia lat wcześniej w Polsce przez przyjaciół Marszałka, m.in. Walerego Sławka, Aleksandra Prystora czy Wacława Sieroszewskiego. Pierwotna nazwa, z 1923 r., brzmiała: Instytut Józefa Piłsudskiego Poświęcony Badaniu Najnowszej historii Polski. Przez kilkanaście lat przedwojennego działania Instytutu zgromadzono w jego archiwach wiele dokumentów i pamiątek z życia Marszałka i czasu walk o niepodległość Polski. Powstań – listopadowego i styczniowego. Pamiątek ze zsyłek, więzień i innych miejsc udręk Polaków. Zbiory te, zwane Archiwum Belwederskim,wywiezione zostały w 1939 r. i szczęśliwie trafiły do Nowego Jorku. Dziś są cennym dziedzictwem naszego narodu, udostępnianym badaczom nie tylko polskim, ale i z innych krajów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dokumenty jawne i niejawne

Najwięcej pamiątek w Instytucie zgromadzono jednak w czasie drugiej wojny światowej i po niej. Wśród nich znajdują się rękopisy polityków, korespondencja gen. Sikorskiego i ambasadora Jana Ciechanowskiego czy gen. Kazimierza Sosnkowskiego. – Mamy też dokumenty naszych ambasadorów z czasu wojny, którzy prowadzili ożywioną akcję dyplomatyczną i polityczną za Polską, jak np. pisma ambasadorów Michała Sokolnickiego, Juliusza Łukasiewicza – opowiada Iwona Drąg-Korga, dyrektor Instytutu. – Posiadamy też korespondencję polityków czy mężów stanu, którzy po drugiej wojnie światowej pozostali na emigracji, jak choćby generałów Kazimierza Sosnowskiego i Władysława Bortnowskiego. Ale w Instytucie możemy zapoznać się nie tylko z kolekcjami dokumentów dyplomatów, ale również historyków, jak choćby Władysława Pobóg-Malinowskiego, którego cały zbiór dokumentów i książek trafił do nas.

Reklama

W Instytucie zgromadzono także pamiątki z wielu instytucji polonijnych, np. z Kongresu Polonii Amerykańskiej i Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia. Również zbiory Polskiego Centrum Informacji, agendy rządu polskiego na uchodźstwie, która została utworzona w USA dla informowania prezydenta Roosevelta, jego administracji i społeczeństwa amerykańskiego o sytuacji w okupowanej Polsce i Europie. Niezwykle ważne i mało znane jest archiwum „Estezet” – komórki wywiadowczej, jaką była działająca na terenie USA, a także w kilku innych państwach Polska „Samodzielna Ekspozytura Wywiadowcza «Estezet» Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza”. Jej powstanie w Nowym Jorku, jak można przeczytać w archiwum Instytutu, „uzgodnione zostało w sierpniu 1941 r., kiedy to podpisana została również wstępna umowa na temat współpracy wywiadowczej pomiędzy służbami polskimi i amerykańskimi. Placówka działała pod przykrywką w Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku. Samodzielna Ekspozytura Wywiadowcza «Estezet» swoim zasięgiem obejmowała: Stany Zjednoczone, Kanadę, Brazylię, Argentynę, Chile, Paragwaj, Urugwaj, a także Peru oraz Boliwię i posiadała placówki w innych miastach Stanów Zjednoczonych, jak również w wymienionych krajach. Głównymi zadaniami placówki były: obserwacja sytuacji wojskowej i politycznej krajów obu Ameryk, stanu i rozwoju Polonii, agitacji i penetracji komunizmu ze specjalnym uwzględnieniem jego stosunku do Stanów Zjednoczonych i Kanady oraz spraw polskich, a także stanu, rozwoju i postawy towarzystw ukraińskich oraz analiza prasy mniejszościowej (polskiej, niemieckiej, ukraińskiej, czeskiej, słowackiej, litewskiej i żydowskiej)”.

Reklama

Donatorzy i wolontariusze w Instytucie

W Instytucie na przestrzeni ostatnich siedemdziesięciu lat zgromadzono również niezwykłą galerię malarską wybitnych polskich twórców. Zbiory liczą ponad 240 obrazów. Są to dzieła Wyspiańskiego, Kossaków, Malczewskiego, Wyczółkowskiego, Styki, Gierymskiego. Wśród nich znajduje się też szkic Matejki. Część eksponatów pochodzi z Archiwum Belwederskiego. Przede wszystkim jednak z późniejszych donacji rodaków, którzy zamieszkali na Zachodzie w latach powojennych. Rozwieszone w czytelni, przywołują nastrój dawnej Polski, co znakomicie koresponduje z lekturą dokumentów tamtego czasu.

Jednak Instytut w zamyśle fundatorów został założony przede wszystkim jako instytucja naukowo-badawcza. Głównymi celami jego działalności są więc: zbieranie, porządkowanie i udostępnianie zbiorów archiwalnych, dokumentów bibliotecznych, kolekcjonerskich, falerystycznych, czyli medalierskich, również fotograficznych. Wśród szczególnej rangi pamiątek znalazły się osobiste rzeczy Marszałka, m.in. medale, szable, obrazy. Również korespondencja między Józefem Piłsudskim a gen. Maxime Weygandem czy Charles’em de Gaulle’em.

Jak wiele tego typu instytucji, Instytut jest organizacją niedochodową. Utrzymuje się ze składek członkowskich. W tej chwili zatrudnia dwie osoby na etacie i kilkunastu wolontariuszy. Na ich utrzymanie muszą wystarczyć składki członków i sympatyków Instytutu. Podobnie jak na funkcjonowanie budynku. Na stałe z Instytutem współpracuje kilkanaścioro wolontariuszy, m.in. prezes Instytutu dr Magda Kapuścińska czy wiceprezes dr Marek Zieliński. – Wśród najmłodszej generacji bardzo udziela się Agnieszka Petla – uzupełnia dyrektor Instytutu Iwona Drąg-Korga. – Przewodzi ona młodej grupie, która pracuje w Instytucie, a także organizuje i zachęca innych do działania w naszej placówce.

Reklama

Największe fundusze Instytut przeznacza na prace badawcze. Pieniądze Instytut otrzymuje przede wszystkim z Polski, do niedawna z Senatu RP. Dziś ich dyspozytorem jest MSZ.

Dla uczniów, studentów i naukowców

Drugą „codziennością” Instytutu jest prowadzenie działalności edukacyjnej na temat historii Polski. Niegdyś były to wykłady byłego ambasadora Wacława Jędrzejewicza, spotkania z politykami i twórcami czasu II Rzeczypospolitej. – Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Wiele osób przyjeżdża z Polski, realizując swoje projekty badawcze, również Polacy mieszkający w USA – mówi dyrektor Instytutu. – Na podstawie naszych badań przygotowują oni różne pozycje książkowe, które nam przesyłają. Są to prace z zakresu problematyki końca XIX i całego XX wieku. Dotyczą zarówno samej Polski, jak i jej udziału w życiu Europy i Stanów Zjednoczonych. My natomiast wydajemy materiały pokonferencyjne. Współpracujemy z różnymi instytucjami w Polsce i wspólnie wydajemy publikacje książkowe. W tym roku np. ukazała się, przy współudziale IPN, praca Wacława Jędrzejewicza: „Rola Józefa Piłsudskiego w odbudowie i umacnianiu państwa polskiego”. Składa się na nią seria wykładów profesora, które wygłosił w Instytucie dla Polonii lat osiemdziesiątych. Książka została wydana z płytą CD z nagraniami wykładów.

Zbiorami Instytutu interesują się obecnie nie tylko badacze z Polski, ale też z Europy i USA. Instytut współpracuje z kilkoma uczelniami amerykańskimi, wśród nich z Uniwersytetem Columbia, Yale Universitety czy Central Connecticut State University. – Utrzymujemy stały kontakt na ogół z tymi uczelniami, które realizują polskie tematy. Również naukowcami, jak choćby z Timothy Snyderem. A także z jego studentami – opowiada dr Iwona Drąg-Korg. – W rozmowach często podkreślają oni, podobnie jak Timothy Snyder, że gdyby nie istniał Instytut, byłoby bardzo ciężko pracować. Nierzadko przyjeżdżają do nas studenci i naukowcy z różnych stron Stanów Zjednoczonych – również z Europy: Francji i Niemiec – którzy piszą na tematy związane z Europą Środkowo-Wschodnią. Oczywiście, najczęściej po nasze zasoby sięgają Polacy. Ale też niejednokrotnie bywają badacze z Japonii, gdzie bardzo dobrze jest rozwinięta szkoła polityki międzynarodowej XX wieku. A poza tym marszałek Piłsudski jest znany w Japonii, ponieważ był bardzo aktywny w kontaktach z Japończykami. Mamy więc dużo dokumentów z tamtego czasu.

Reklama

Instytut Józefa Piłsudskiego jest dziś jedną z najbardziej aktywnych polskich placówek w Nowym Jorku. W ramach popularyzacji historii Polski wydaje rokrocznie „Biuletyn” w języku polskim i angielskim. Podobnie w obu językach wydawany jest miesięcznik Instytutu. – Od wielu lat staramy się upowszechniać wiedzę o naszej historii przez konferencje popularnonaukowe i typowo naukowe – mówi Iwona Drąg-Korga. – Pokazujemy też filmy dokumentalne o Polsce. Organizujemy promocje książek naukowych czy popularnonaukowych. W Instytucie odbywają się także cotygodniowe lekcje historii Polski dla młodzieży. Również spotkania z Polakami – z Polski czy studiującymi w USA.

Do niedawna jeszcze, chcąc zapoznać się z zasobami Instytutu Józefa Piłsudskiego, trzeba było jechać do Nowego Jorku. Od pięciu lat w wielu wypadkach nie jest to już konieczne. Realizowany jest bowiem przez zespół pracowników i współpracowników, także z Polski, program digitalizacji zbiorów, które są udostępniane w Internecie. – Myśleliśmy o digitalizacji zbiorów od dawna, ale jest to bardzo drogie przedsięwzięcie – wyjaśnia dyrektor Instytutu. – Jednak uporowi i ogromnej wiedzy Marka Zielińskiego oraz jego sile perswazji zawdzięczamy to, że weszliśmy w ten projekt. Otrzymaliśmy granty od Polonii amerykańskiej. Kupiliśmy za nie komputery, skanery. Rozpoczęliśmy też szkolenia z zakresu digitalizacji, m.in. w The New York Public Library, Metropolitan New York Library Council. Udało nam się stworzyć znakomity i niezwykle sprawny zespół. Dziś korzystamy w tym zakresie również z pomocy polskiej Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przede wszystkim jednak z funduszy niegdyś Senatu, a teraz MSZ. Szkolimy wolontariuszy i co roku udaje nam się zdigitalizować, opisać i zamieścić w Internecie tysiące stron dokumentów. W tej chwili mamy ich na stronie pięć tysięcy w ośmiu kolekcjach. Są bezpłatne i łatwo dostępne. Można je również drukować. Chcemy bowiem, aby nasza historia znana była jak najszerszym kręgom odbiorców.

2013-12-03 15:58

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: papież będzie przewodniczył procesji Bożego Ciała na tradycyjnej trasie

2024-05-04 12:54

[ TEMATY ]

Watykan

Grzegorz Gałązka

2 czerwca b.r. w niedzielą po uroczystości Bożego Ciała Ojciec Święty będzie o godzinie 17.00 przewodniczył Mszy św. w bazylice św. Jana na Lateranie, a następnie procesja przejdzie do bazyliki Santa Maria Maggiore, zaś Ojciec Święty udzieli tam błogosławieństwa eucharystycznego - poinformowało Biuro Papieskich Ceremonii Liturgicznych.

O ile wcześniej papieże przewodniczyli procesjom Bożego Ciała na placu św. Piotra, to Paweł VI przewodniczył im w poszczególnych parafiach Rzymu. Natomiast św. Jan Paweł II wprowadził zwyczaj ich odbywania w czwartek Bożego Ciała na trasie między bazylikami św. Jana na Lateranie i Matki Bożej Większej.

CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymi ze Słowacji

2024-05-04 22:26

Małgorzata Pabis

    Już po raz 17. do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach przybyła doroczna pielgrzymka katolików ze Słowacji organizowana przez „Radio Lumen”.

    Uroczystej Eucharystii, sprawowanej na ołtarzu polowym w sobotę 4 maja, przewodniczył bp František Trstenský, biskup spiski. W pielgrzymce wzięło udział ponad 10 tysięcy Słowaków.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję