Reklama

Wiadomości

Świadectwo: matka zrezygnowała z leczenia raka, by nie zaszkodzić poczętemu dziecku

Podczas jednej wizyty u lekarza usłyszała, że jest w ciąży i ma nieoperowalnego raka. 38-letnia Deborah Vanini zrezygnowała z leczenia, by nie zaszkodzić noszonemu pod sercem dziecku. Zmarła dwa miesiące po jego narodzinach. „Bała się śmierci, ale myślała o naszej córeczce” - wyznał jej partner podkreślając, że „społeczeństwo powinno brać przykład z tej historii, wybierając życie”.

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Historia „Matki z Como”, jak nazwały ją włoskie media odbiła się szerokim echem dzięki swoistemu dziennikowi, który Deborah prowadziła w mediach społecznościowych. Jej wpisy obrazują życie jakie prowadziła. Zdjęcia pokazują piękną kobietę, kochającą podróże do wspaniałych miejsc, spotkania z przyjaciółmi, wymarzony dom, który tuż przed diagnozą wybudował dla niej jej partner. Do spełnienia ich marzeń brakowało dziecka, o które starali się kilka lat. Wpis o tym, że oczekuje potomstwa stał się zarazem zapowiedzią tragedii. W czasie jednej wizyty u lekarza dowiedziała się, że jest w ciąży, a zaraz potem, że ma nowotwór. Rak płuc. W czwartej fazie - nieoperowalny. „Szok. Od najlepszej wiadomości do najgorszej w ciągu 25 sekund - napisała na Twitterze. - Od największej radości do absolutnej rozpaczy. Od ekstazy po męki piekielne. Od teraz - ciemność”.

Pewna swego wyboru

Życie 38-latki, która była właścicielką salonu kosmetycznego stało się codzienną walką. Z dużą dozą szczerości pisała o tym w mediach społecznościowych: „Miesiące testów, dni w szpitalu, wyczerpujące i bolesne wizyty, przeszkody fizyczne, leki, lawina leków, z których większość nie jest dobra w ciąży”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wysłuchawszy opinii lekarzy, którzy przedstawili jej destrukcyjny wpływ leczenia na zdrowie upragnionej córeczki, świadomie postanowiła zrezygnować z terapii. W jednym z wywiadów, już po jej śmierci, Massimo Chinaglia tak mówił o wyborze swej partnerki: „Nie zdążyliśmy nawet wziąć ślubu. Trwałem u jej boku, bo wiedziałem, że nie mogę zmienić jej zdania. Ona zawsze najpierw myślała o innych, a dopiero potem o sobie. Wiem, że był to gest altruizmu i miłości wobec mnie i naszej córki. Przecież wiedziała, że umrze”.

Mężczyzna wyznaje, że gdyby Deborah podjęła leczenie mogłaby przeżyć najwyżej cztery, pięć lat. „Mówiła mi: «Nasza córka będzie miała przed sobą całe życie, chcę, żeby przyszła na świat. Ja mogę żyć tylko kilka lat. Jaki sens miałoby poświęcenie jej życia?»” - wspominał jej partner. Dodał zarazem, że jej decyzja nie była poddaniem się: „Powiedziała lekarzom, że jak tylko córka przyjdzie na świat podejmie leczenie. Niestety koniec przyszedł szybciej niż się spodziewaliśmy. Przez dwa miesiące mogła jednak trzymać naszą ukochaną Megan w swych ramionach. Była szczęśliwa”.

Wybory większe od nas

Reklama

Jej wpisy w mediach społecznościowych są zapisem walki, jaką toczyła podejmując kolejne wybory: „Wybory większe od nas, dotyczące życia, któremu daliśmy początek. Postawieni przed najtrudniejszym na świecie zadaniem rodzica, decydując o życiu swoich dzieci”. Deborah pisze o przepłakanych nocach, ciągłych wątpliwościach, pogłębiającej się desperacji i pytaniach, dlaczego to właśnie ją spotkało. Podobnie ten czas wspomina jej partner, który nie opuścił ją nawet na chwilę, a kiedy nie było innej możliwości spał na podłodze przy jej szpitalnym łóżku. Dzięki jego obecności, wsparciu rodziny i bliskich oraz, jak napisała w mediach społecznościowych, ofiarnej pomocy personelu szpitala Niguarda, zaczęła odzyskiwać wewnętrzne siły. „Kiedy na coś narzekamy, oceńmy dokładnie ciężar spraw” - napisała.

Narodził się cud

Deborah otwarcie przyznawała się do tego, że nie jest osobą wierzącą. Jak powiedzieli jej rodzice, jej ostateczny wybór dowodzi tego, że każda kobieta, jeśli nie da się zwyciężyć zaślepiającym ideologiom, jest w stanie rozpoznać powołanie zapisane w swym sercu do bycia tą, która daje życie. „Wystarczy prawo naturalne, by to zrozumieć” - wyznała jej matka. Mała Megan przyszła na świat przedwcześnie i z komplikacjami, które obciążyły organizm jej mamy. Deborah swą upragnioną córeczkę nazwała cudem, który „dosłownie uratował życie swojej matce”.

We wpisach kobiety, które oddawały jej bieg przez codzienne trudności pojawiło się wówczas światło i nadzieja: „Kto wie, jak długo będę mogła na Ciebie patrzeć... Każdy miesiąc, dzień, godzina jest cennym darem. Nie traktujmy tego nigdy jak czegoś oczywistego. Zrobię wszystko i będę walczyć o to, żeby oglądać Cię jak najdłużej” - zanotowała na swym profilu. Włoski dziennik „Avvenire” napisał o jej wyborze: „Przychodzimy na świat po to, by kochać do końca i śmierć nie ma ostatniego słowa”.

Dobry anioł

Massimo Chinaglia wyznał, że gdyby to było możliwe wziąłby nowotwór na siebie, gdyż dzieci nie powinny dorastać bez matki. Księdzu, który prowadził pogrzeb Deborah powiedział, że była „dobrym aniołem”. Z córeczką przeniósł się do domu teściów świadomy tego, że będzie potrzebował pomocy: „Dziadkowie zawsze są wyjątkowi, ale teraz będą musieli być nimi jeszcze bardziej. Będą musieli ją przytulać i obsypywać miłością”.

Odpowiadając na krytykę, że wybór jego partnerki był egoistyczny, bo świadomie uczyniła córkę sierotą odpowiedział w jednym z wywiadów: „Skąd tyle w nas jadu, by oceniać innych. Nasze społeczeństwo powinno brać przykład z tej historii, wybierając życie”. Tato małej Megan zapowiedział, że wychowa ją tak, by nigdy nie myślała, że mama umarła przez nią: „Chcę, żeby wiedziała, że jej mama zachorowała i opuściła nas zbyt wcześnie. Będzie wiedziała, że jest córką kobiety pięknej zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie, mającej piękne serce, wyjątkowej, bezinteresownej i hojnej”.

2024-11-30 11:59

Oceń: +14 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Uzdrowił mnie brat Albert!

[ TEMATY ]

świadectwo

św. Brat Albert

Archiwum Alberta Szułczyńskiego

Jego życie radykalnie się zmieniło w wyniku uzdrowienia za wstawiennictwem bł. Alberta Chmielowskiego. Ten cud otworzył drogę do kanonizacji tego opiekuna biednych i bezdomnych.

Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie. Był w agonii. Gdy mama przyszła do szpitala, aby go zobaczyć, zastała puste łóżeczko. Diagnoza brzmiała jak wyrok: poważne zakażenie całego organizmu. Rodzinie pozostała modlitwa o cud albo o dobrą śmierć dziecka. A jeszcze kilka godzin wcześniej nikt nie spodziewał się najgorszego.
CZYTAJ DALEJ

Lublin: Wojewoda przed sądem za zdjęcie krzyża

2025-10-03 09:37

[ TEMATY ]

krzyż

Lublin

Karol Porwich/Niedziela

Przekroczenie uprawnień i obrazę uczuć religijnych zarzucają wojewodzie lubelskiemu Krzysztofowi Komorskiemu prywatni oskarżyciele w związku ze zdjęciem krzyża w Sali Kolumnowej urzędu wojewódzkiego. Wojewoda utrzymuje, że chodzi o neutralność światopoglądową, a krzyż wisi w innej sali.

Prywatny akt oskarżenia przeciwko wojewodzie lubelskiemu złożyli do sądu radny sejmiku województwa dolnośląskiego z PiS Tytus Czartoryski i była dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie Elżbieta Puacz. Skierowali oni prywatny akt oskarżenia, bo wcześniej prokuratura dwukrotnie odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Zmarła Krystyna Borowczyk. Miała 70 lat

2025-10-03 19:44

[ TEMATY ]

diecezja świdnicka

Świdnicka Kuria Biskupia

Krystyna Borowczyk

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Krystyna Borowczyk (1955-2025)

Krystyna Borowczyk (1955-2025)

Świdnicka Kuria Biskupia przekazała informację o śmierci Krystyny Borowczyk, wieloletniej współpracowniczki diecezji, związanej z m.in z seminarium, ruchem Comunione e Liberazione czy parafią św. Andrzeja Boboli.

– W nadziei życia wiecznego zawiadamiamy, że w dniu 3 października w wieku 70 lat odeszła do domu Ojca śp. Krystyna Borowczyk, wieloletnia współpracowniczka Świdnickiej Kurii Biskupiej – przekazano w komunikacie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję