"Układa się to w pewien dziwny ciąg, bo jakoś w ostatnich miesiącach i obecny szef Urzędu, i jego zastępca znajdowali czas, żeby np. upamiętniać sowiecką agenturę w Polsce, czyli Armię Ludową i robili to dwukrotnie - w sierpniu i we wrześniu. Nie znaleźli czasu, by upamiętnić wysiłek zbrojny sił niepodległościowych - myślę tu o Narodowych Siłach Zbrojnych. A teraz nie znaleźli czasu, by oddać hołd kapelanowi "Solidarności" - powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Józef Kasprzyk.
To rzecz doprawdy dziwna. Gdyby ks. Jerzy nie został zamordowany, byłby podopiecznym Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, ponieważ był represjonowanym działaczem opozycji antykomunistycznej, a więc jednym z tych, którymi urząd się opiekuje. Został zamordowany, więc na Urzędzie spoczywa także obowiązek, aby pamiętać o tym niezłomnym kapelanie "Solidarności" - stwierdził były szef UdSKiOR.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Całkiem inne ustalenia
Kasprzyk jest zaskoczony i zbulwersowany postępowaniem obecnego kierownictwa, tym bardziej, że jak twierdzi, ustalenia były zupełnie inne.
"Ze zdumieniem zobaczyłem, że ani obecny szef Urzędu Lech Parell, ani jego zastępca Michał Syska, w żaden sposób 19 października nie upamiętnili ks. Jerzego. Nie byli na Żoliborzu, nie było ich też w innych miejscach dedykowanych ks. Jerzemu. Co więcej, w mediach społecznościowych darmo szukać jakiejkolwiek wzmianki o tej rocznicy. To rzecz zupełnie niezrozumiała. Urząd, którym miałem zaszczyt kierować, wielokrotnie organizował czy współorganizował uroczystości upamiętniające ks. Jerzego i była to rzecz zupełnie oczywista. Byliśmy m.in. w 2017 roku organizatorami 70. rocznicy urodzin księdza. Zresztą, jeszcze przed moim odwołaniem, rozmawialiśmy roboczo z komitetem organizacyjnym tegorocznych obchodów, że Urząd się w te obchody włączy. Tak się jednak nie stało" - dodaje rozgoryczony Kasprzyk.