Henri Caffarel w książce pt. „Sto listów o modlitwie” przytacza muzułmańską legendę. Zdobywczy i zuchwały kochanek zapukał pewnej nocy do drzwi swej ukochanej. Ona pyta: „Kto tam?”. „To ja” - odpowiada młodzieniec. Ona nie chce otworzyć i mówi ostro: „Idź sobie”. Młody człowiek odchodzi nieprzytomny ze złości, oświadczając, że zapomni o ukochanej, że już o niej zapomniał. I choć podróżuje po całym świecie, nie znajduje zapomnienia. Miłość nieodwołalnie prowadzi go znowu przed drzwi ukochanej. Odbywa się ta sama rozmowa, co za pierwszym razem. Dziewczyna, odprawiając go, dodaje tylko krótkie, tajemnicze zdanie: „Nie mówisz jedynego słowa, które pozwoliłoby mi, bym ci otworzyła”. On, oburzony, zaintrygowany, przygnębiony, odchodzi, lecz tym razem nie po to, by szukać zapomnienia w dalekich podróżach. Idzie w głębokie wąwozy na długie rozmyślania. Złość i namiętność powoli ustępują w nim miejsca mądrości. Jego miłość traci gwałtowność, a zyskuje głębię i po latach znowu doprowadza kochanka nieśmiałego, pokornego i bardziej niż kiedykolwiek żarliwego do ukochanej. Puka dyskretnie. „Kto tam?”. Odpowiada cicho: „To ty”. I natychmiast drzwi się otwierają.
To historia, która doskonale obrazuje, na czym polega życie modlitwą. To ciągłe rezygnowanie z siebie, szukanie w swej duszy miejsca dla Pana. To przygotowywanie mu drogi - w sobie, wewnątrz, w sercu. Gdy św. Jan Chrzciciel woła: „KAŻDA DOLINA NIECH BĘDZIE WYPEŁNIONA, KAŻDA GÓRA I PAGÓREK ZRÓWNANE, DROGI KRĘTE NIECH SIĘ STANĄ PROSTYMI, A WYBOISTE DROGAMI GŁADKIMI” (Łk 3,5), wzywa tak naprawdę do pójścia w głębokie wąwozy rozmyślania, gdzie nasze nieuporządkowane namiętności i gwałtowność ucichną, a ich miejsce zajmie uległa pokora i mądrość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu