Katarzyna Szkarpetowska: - Kiedy i od czego zaczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?
Reklama
Robert Rogalski: - W 2000 r. poszedłem na eliminacje do teleturnieju „Jeden z dziesięciu”. Jechałem wtedy na żagle do Węgorzewa, więc byłem nieco rozkojarzony. Na 100 proc. znałem odpowiedzi tylko na połowę pytań. Strzelałem, no i udało się. Szczęście? Palec Boży? W odcinku byłem drugi w finale. Następnie brałem udział w teleturnieju „Milionerzy”. Hubert Urbański z 50 osób losował 3, które miały zagrać w finałowej dziesiątce. Mnie wylosował jako trzeciego. Gramy, dostajemy pytanie, odpowiadamy. Jestem gorszy o 2 sekundy od innego zawodnika. Już koniec, myślę, program ma się kończyć, a odpowiadający „kładzie się” na pytaniu za 2 tys. Pytanie drugie, teraz to już wszyscy wiedzą, ale ja jestem pierwszy. Kończę grę, mając 8 tys. zł, bo nie wiem, po czym do nieba wchodzili aniołowie we śnie św. Jakuba. Potem zacząłem trochę się upubliczniać na widowniach. Gościłem też w programach publicystycznych, np. u Jana Pospieszalskiego. Potem poproszono mnie, abym zaimprowizował jakąś scenkę w programie Wojciecha Cejrowskiego. Następnie zaczęły się epizody w serialach telewizyjnych. Zainteresowanych odsyłam na stronę
- No właśnie, w filmie zagrałeś księdza. Jak czułeś się w roli duchownego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Niesamowicie! Sutanna, alba, stuła... brak słów. Ale duchownym może być każdy, „bądźcie świętymi, jako i Ja jestem” - czytamy w Piśmie Świętym.
- Czy była to dla Ciebie trudna rola?
- Tak. Byłem bardzo podekscytowany. Czas biegł tak szybko, że do końca nie wiedziałem, co się dzieje. Ale dobry reżyser i z amatora potrafi „wyciosać” aktora.
- Jakie relacje łączyły ks. Kazimierza z ks. Jerzym?
- Przyjaźnili się, w filmie jest to dobrze ujęte.
- Czy to, że jesteś osobą wierzącą, wpłynęło na jakość Twojej pracy na planie filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”?
- Niech to ocenią widzowie, wiedząc już dzięki Tobie, że jestem osobą wierzącą.
- Długo trwały zdjęcia do filmu?
- Od sierpnia 2007 do kwietnia 2008 r. Brałem udział w zdjęciach na Jasnej Górze, w parafii pw. św. Maksymiliana w Krakowie, w Mistrzejowicach. Byłem jeszcze w Zakroczymiu oraz podczas zdjęć na placu przed kościołem pw. św. Stanisława Kostki.
- Wyobraźmy sobie, że ktoś nigdy nie słyszał o ks. Kazimierzu Jancarzu. Idzie do kina i... czego się dowiaduje? Jaką sylwetkę ks. Jancarza prezentuje film?
Reklama
- Taką, żeby się modlić o podobnego kapłana w swojej parafii.
- Mówi się, że każda chwila ludzkiego życia jest szansą na zdobycie wiedzy. Czego nauczyłeś się podczas pracy nad filmem o ks. Popiełuszce?
- Wiedza nie jest najważniejsza. Matka Boża w Fatimie prosiła dzieci o modlitwę, gdy one bawiły się, a przecież zabawa dla nich była nauką. Będąc na Jasnej Górze i czekając na Mszę św., prowadziłem ożywioną konwersację z pewną panią. Wyszedł wtedy o. Kamil Szustak - dyrektor Radia Jasna Góra i zapytał zgromadzonych, dlaczego się nie modlą. Poczułem się zawstydzony. Modlitwa sama z siebie przysparza wiedzy.
- Aktorstwo aktorstwem, ale z pewnością masz jeszcze inne, równie ciekawe zainteresowania, pasje. Czy mógłbyś o nich opowiedzieć?
- Kiedyś grałem w piłkę ręczną, potem rzucałem młotem w Legii, byłem kadrowiczem Polski, następnie kolarzem, żeglarzem morskim, motorowodniakiem, ratownikiem WOPR, wkrótce zaczynam kurs masażysty.
- Co zrobić, a właściwie, jak żyć, by „wolność była w nas”?
Reklama
- Wolność, czymże jest? Wolność jest albo może naprawdę będzie w nas, jeżeli nazbyt nie będziemy naśladować tego świata. Młodzieniec, o którym czytamy w Ewangelii, chciał iść za Jezusem, ale ten Go zatrzymał. Życie w wolności to życie w prawdzie, no i sprawiedliwości, o której rzymski prawnik Ulpian pisze, że to stała i niezłomna chęć oddania każdemu tego, co mu się należy. Tak więc zachęcam, aby Czytelnicy „Niedzieli Podlaskiej” poszli obejrzeć film „Popiełuszko. Wolność jest w nas”.
- Sanktuarium św. Tereski od Dzieciątka Jezus w Porządziu to miejsce bliskie Twemu sercu. Co daje Ci pobyt w Dolinie Miłości Bożej?
- Większość polityków i część mediów robi z ludzi głupków, a w Porządziu człowiek może od tego odpocząć i modlić się za swoich prześladowców. To miejsce cudów, cały czas pada tam z nieba deszcz... róż. Moim zdaniem, każdy powinien pojechać na rekolekcje do Porządzia, które prowadzi ks. Stefan Ceberek. Gdyby ludzie czcili Matkę Bożą i Jej Syna choćby w 10 proc. tak, jak to robi ks. Stefan, świat byłby rajem.
Porządzie znajduje się na skraju Puszczy Białej. W chwilach przerw na rekolekcjach spaceruję po lesie. Świeże powietrze, cisza... Bóg wtedy może zbliżyć się do człowieka, On to wszystko i nas stworzył. Nieograniczoność przestrzeni. Pan Jezus często pozostawiał ten świat i udawał się w miejsce ustronne, np. na pustynię, gdzie nie ma rzeczy zbędnych. Podobne postępowanie zalecał swoim uczniom, do których i nas zaliczył. Tylko czy my chcemy Go naśladować?
- Czy mogę pokusić się o wniosek, że ks. Stefan jest dla Ciebie autorytetem?
Reklama
- Byłem na morzu, znam kilku wyśmienitych kapitanów. Kapitan ks. Stefan Ceberek prowadzony przez siebie okręt o nazwie Jezus Chrystus opuści na pewno jako ostatni.
To nad wyraz odważny i bezkompromisowy kapłan. Niewielu takich. Porównać ks. Ceberka zdecydowanie można ze świętym proboszczem z Ars Janem Vianneyem. Zresztą ks. Stefan jest też tego świętego zwolennikiem, gdyż zawsze podczas liturgii Mszy św. wzywa jego imienia.
- Jesteś członkiem kółka różańcowego. Czy z łatwością przychodzi Ci modlitwa?
- Różnie bywa, ale „trening” modlitewny przybliża do Pana Boga. Myślę, że modlimy się zdecydowanie za mało. Mamy za to „wyznawców” Amwaya, Blue City, Tesco i wielu innych. Ludzie ci mają taką przypadłość, że najczęściej w niedzielę zabierają całą rodzinę do hipermarketu, gdzie prowadzą swoje „modły” np. przy półkach zawalonych kiełbasą czy zastawą stołową. Ale Pana Boga tam nie ma. Słyszałem taką historię, jak pewna panna, która chciała wyjść za mąż, przyszła do kancelarii parafialnej po zaświadczenie. Ksiądz jej na to, że nie widzi jej na nabożeństwach, a ona, że jak jest w niedzielę z narzeczonym w lesie, to tam na polanie się modli. Ksiądz zatem powiedział, aby uzyskała stosowny kwit - zgodnie z miejscem odbywanych aktów strzelistych - od leśniczego czy gajowego.
- Dobrze jest przyjaźnić się z Panem Jezusem?
- To więcej niż przyjaźń. Jesteśmy przecież dziećmi Bożymi. My znamy Chrystusa, a przez Niego Boga Stwórcę. Nazywa nas plemieniem kapłańskim, narodem królewskim, czyż to nie zaszczyt? Jesteśmy Bożymi królewnami i królewiczami! Jezus daje nam wszystko, daje nam życie wieczne.