Reklama

Polska

Fenomen zwany Lednicą

Niedziela Ogólnopolska 23/2014, str. 14-15

[ TEMATY ]

Lednica

Magdalena Niebudek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdzieś tam w burym krajobrazie wczesnej wiosny, sporo za Gnieznem, na bocznych drogach, wąskich i wiejskich, na jakimś rozwidleniu hamujemy przy napisie: „Uwaga, teren sakralny”. Ruszamy dalej wolno i za łukiem drogi spotykamy szeroko otwartą bramę. Deszcz wisi w powietrzu. Na płaskim terenie kilka budynków – brunatna cegła i szkło... W oddali – szare jezioro. Wokoło pusto i cicho – jedyny dźwięk to wiatr. To tutaj od 18 lat spotyka się ok. 100 tys. młodych ludzi na Apelu III Tysiąclecia. Przez pół dnia i całą noc nieustannie modlą się, śpiewają i tańczą. Tak Lednica funkcjonuje w społecznej świadomości. Niewielu wie, że dziś oferuje ona znacznie więcej – to styl życia.

Miejsce niepokorne

O. Jan Góra OP, twórca Lednicy, już na nas czeka w Domu Spotkania. Z okien zajmujących sporą część ścian spogląda ku nam przestrzeń. Krajobraz wdziera się do środka. Nawet teraz, na przedwiośniu, poraża swoim majestatycznym pięknem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Lednickie klimaty – barwy ziemi, naturalne materiały, prostota, przestrzeń i światło. Drewniana podłoga skrzypi pod stopami. Na ścianach sporo dobrego malarstwa współczesnego. Malarstwa sakralnego, poruszającego. W kaplicy – ołtarz zrobiony z żaren, na których babka o. Jana mełła mąkę. Rodzinna relikwia. Kamień i sterane czasem drewno. W dotyku delikatne, wygładzone. Przy nim – kopia krzyża, przy którym umierał Jan Paweł II. Kształt krzyża odbija się w oknach, w spłowiałym krajobrazie. Wyobrażam sobie, jak pięknie musi być tu w maju, gdy kwitną stare śliwy, a łąki oddają powietrzu zapach ziół. O. Jan przerywa nasze zamyślenie, prowadzi dalej. I wskazuje na podłogę. To parkiet z ul. Franciszkańskiej 3 w Krakowie. Jest dębowy i ma ponad 130 lat – chodzili po nim kard. Dunajewski, kard. Sapieha, wreszcie bł. Karol Wojtyła. O. Jan opowiada, że pozostał mu nawyk delikatnej napastliwości względem kard. Stanisława Dziwisza, aby dał coś po Ojcu Świętym. – On, rozumiejąc moje serce i domyślając się dalszych losów przedmiotu, z mniejszym lub większym oporem czasami coś daje...

Reklama

Parkietu wystarczyło na papieski pokój w Domu Jana Pawła II oraz na cały pokój w skrzydle na pierwszym piętrze, gdzie powstał papieski pokój ewangelizacyjny. Wieczorami o. Jan i młodzi siadają na tym parkiecie. Modlą się, rozmawiają o Panu Bogu i czytają „Pana Tadeusza”. – Bo to muzyka polskiej duszy – mówi o. Góra.

Ludzie, wchodząc tu, ściągają buty. Nikt im tego nie sugeruje. To odruch, widocznie nie godzi się tłuc obcasami po parkiecie naznaczonym krokami Świętego.

Kotwica, klucze i piec

Objeżdżamy teren, wcale niemały, mający ponad 40 ha. Słońce stoi już nisko nad burą ziemią. Mijamy słynną Bramę Rybę. Droga wiedzie ubitym traktem – to Aleja JP II. Z prawej widać rozpoczętą budowę Domu Jana Pawła II, przyszłego domu pielgrzyma. Aleja biegnie prosto do jeziora. – Wybudowaliśmy tu świątynię Chrztu Polski. Czujecie, jak te pola rezonują wydarzeniem sprzed tysiąca lat?... – O. Jan zastyga w pół gestu, a my z nim zasłuchani.

Przy brzegu – duża kamienna chrzcielnica. Woda niemal liże jej postument. Z lewej, w przedwiosennej mgle majaczy wyspa. Ta wyspa. Niewielka. To na niej, jak chce historia, ochrzcił się Mieszko I. W powietrzu czai się historia zamierzchła, tajemnicza. Czy chodzimy po śladach Mieszkowych wojów? Dwumetrowa kotwica z polskiego statku, wbita w ziemię pod lasem, zatrzymuje nas w miejscu. Kto by się spodziewał? Przywiózł ją tu dziekan Marynarki Wojennej ks. prał. kmdr Bogusław Wrona – to jak symbol więzi z morzem, a może zakotwiczenia w wierze, przywiązania. Bo statek rzuca kotwicę w wybranym miejscu, to znak, że chce zostać. Z prawej pojawiają się stacje drogi krzyżowej. Zagubione w młodniaku, wśród krzewów, łąk, dróżek... Trafiamy na polanę z piecem chlebowym, w którym piecze się chleb i rozmawia o Eucharystii. Dalej – lasek katyński, modrzewiowy. Gęsto tu od krzyży wbitych w ziemię, zwyczajnych, drewnianych, koślawych, wysmaganych wiatrem, poczerniałych. Na nich klucze, całe garście kluczy – rozmaite gerdy i yale’e, ale i takie wielkie – takie od drzwi, które pewnie już nie istnieją. Klucze do Nieba – jakby zawieszali je na tych krzyżach ci, co przeszli już próg... Jakby każdy miał w tej gęstwinie swój własny.

Reklama

A nad głowami, w wysokiej szarości nieba – myszołowy. Zawieszone pod nieboskłonem, czujne i naprężone czarne kształty ptaków, momentalnie zginające się w pikujące ku ziemi pierzaste kule.

Nieuleczalna, jak miłość

O. Jan napisał kiedyś, że gdy zapadł na papieską chorobę, nie wiedział jeszcze, że jest to choroba nieuleczalna. Zatrzymujemy się przed Muzeum Jana Pawła II. Dokładniej topografia obiektu jest następująca: na dole kuchnia i otwarta przestrzeń służąca posiłkom i spotkaniom. Wąskimi schodami wspinamy się na piętro. Cały czas towarzyszy naszemu wędrowaniu krajobraz – zagląda zza wielkich szklanych płaszczyzn, jakbyśmy nie mieli ani na moment stracić z oczu jego piękna.

Przywołuję z pamięci zapisek o. Jana: – Każde spotkanie z Ojcem Świętym kończyło się jakimś obdarowaniem. A potem już sam prosiłem i otrzymywałem… sutannę, ornat, paliusz, buty, podpisaną książkę, jakiś drobiazg… Przez lata nazbierało się tego trochę, więc po śmierci Ojca Świętego zbudowałem nad Lednicą Dom Jana Pawła II, gdzie umieściłem wszystkie te pamiątki, by pokazać je innym.

Muzeum zamyka nas łagodnie w przestrzeni, którą tworzą światło i kolor. Blade słońce odbija się matowo w szklanych gablotach. O. Jan mocno chwyta ręką pierwszy eksponat. – To moja antena do Nieba – mówi. Poznajemy kształt dłoni, schowanej w dużej ręce o. Jana. Odlew papieskiej dłoni. Szlachetna w kształcie męska dłoń, z wyraźną fakturą ludzkiej skóry.

Reklama

O. Góra wiedzie nas po tym okręgu światła, snując opowieść o każdym z pokazywanych przedmiotów. Drobiazgi i sporych rozmiarów eksponaty – sutanna Jana Pawła II, krzyż, który Jan Paweł II przysłał na Lednicę. Inny krzyż, także papieski dar – tym razem z litewskich dębów. Różaniec od Benedykta XVI. Skrzyneczka na komunikanty. Zapewne od jasnogórskich paulinów, bo od nich zawsze dostawał nasz Papież opłatki. Wiosełka z dedykacją zapisaną równym odręcznym pismem Błogosławionego i kardynalskie kalosze jeszcze z krakowskich czasów.

Teraz następują przedmioty szczególnie ważne dla o. Jana. Te, które otrzymał od Błogosławionego osobiście – rozmaite drobiazgi, wzruszające w swej zwyczajności: buty, ręcznik, laska, skórzana teczka, w której ks. Dziwisz nosił papieskie przemówienia, pióro, paliusz i szkaplerz, brewiarz, święty klęcznik, bo wyklęczany latami przez Jana Pawła II, figurka, w której przemyślnie zamknięto kosmyk siwych włosów Ojca Świętego, dar od br. Mariana, który woził i strzygł krakowskiego Metropolitę. – No i moje listy do Papieża, ornat, który dostałem od niego. Gitara, którą mi poświęcił.

Zdarzało się, że Papież przekazywał o. Górze dary, które sam otrzymał. W ten sposób nie kurzą się one w watykańskich skarbcach, ale dostają nowe życie, gdzieś tam... np. nad Lednicą. Wielki różaniec z kokosów, rzeźba kobiecych rąk chroniących lampkę oliwną – dar polskich kobiet, tabakiera od Kaszubów, szabla od ministra obrony narodowej, fotel papieski od marszałka Płażyńskiego, figurka Dzieciątka z ostatniego Bożego Narodzenia. Monstrancja z bursztynami, którą Jan Paweł II dostał od prał. Jankowskiego i przekazał na Lednicę.

– Tutaj można siedzieć godzinami – mówi o. Jan. Każda rzecz, przedmiot, kunsztowny czy prosty, złocony czy drewniany ma swoją opowieść. Ma swój wymiar świętości.

Reklama

Przepis ojca Jana

Wiatr niesie od jeziora krople deszczu. – Marzę o tym, żeby Lednica miała w sobie coś z dworu polskiego. Brama szeroko otwarta, zapraszająca, jak w „Panu Tadeuszu”. Żeby każdy czuł się tu mile widzianym gościem – mówi o. Jan i prowadzi do kuchni, żeby ugotować dla nas obiad. Własnoręcznie! – Uwielbiam karmić ludzi i patrzeć, jak jedzą – mówi uśmiechnięty.

Nie traktujemy warzyw delikatnie. Wielkimi nożami ciachamy cebulę na ćwiartki. Do tego kawałek kiełbasy. Dużo czosnku, którego nie wolno – broń Boże! – miażdżyć. – W ubranku trzeba go zostawić – słyszę pouczenie – wtedy odda cały swój aromat, a w środku zostanie miąższ, rozpływający się na języku jak grillowany ser.

Pakujemy całe to pociachane bogactwo do solidnego garnka z grubym dnem. I nie żałujemy przypraw: oregano, pieprz, papryka. Garściami. Niech rozpachni się otoczenie, niech aromat wejdzie w jedzenie. Mieszamy i gadamy.

– Aż dziw bierze, że minęło 18 lat. – opowiada o. Jan – Lednica, to był przymus Boży… Siedziałem na Jamnej. Szczęśliwy, aż przyszedł list od przeora z Poznania, który pisał: „Duszpasterstwo trzeba w Poznaniu robić! Zawalacie!”– grzmiał. Natychmiast wróciłem i szukałem formy na to duszpasterstwo. Szukałem miejsca. Ludzie mówili: „Niech ojciec nie szuka, niech się ojciec modli”. Mądrze mówili. Proponowano nam 5 pałaców, ale to wszystko zalatywało PRL-em. Szukałem przestrzeni, wiatru, nieba nad głową… tego czegoś. Michał Wojtczak, ówczesny minister, mówi do mnie: „Nad brzegami jeziora lednickiego jest pole. Kupcie je. Ja ojca nie lubię, ale pole kupcie…”. Przyjechałem, popatrzyłem na te zagony buraków i nic nie poczułem. Zero metafizyki. Przypomniałem sobie, że w „Tertio Millennio Adveniente” Papież nawołuje, żeby budować bramy. A to pole domagało się bramy. Przecięcia przestrzeni – o. Jan Góra wskazuje na rozległy krajobraz, na zmierzwione chaszcze, łaszące się do niskiego brzegu jeziora. – Ryba, bo inny „znak nie będzie im dany, jak znak Jonasza” (por. Łk 11, 29 – przyp. red.). Uparłem się na tę rybę. Jan Paweł II napisał mi wtedy, że jestem szalony, ale to dobre szaleństwo.

Reklama

Lednica nie śpi

Obiad gotowy. Siadamy przy drewnianym stole, na drewnianych solidnych ławach. Pod nogami mamy porządne dechy, nie żaden panel udający coś tam… Patrzymy na lednicki bezkres. O. Jan mówi: – Wspólnota to podstawa, fundament. Z niej bierze się wszystko…

Z niej wziął się też fenomen Lednicy. Z roku na rok potężniejszy. Coraz więcej młodych ludzi zjeżdża na Lednicę w pierwszą sobotę czerwca. Od wielu lat jakieś 100 tys. Chmara młodych, których nikt nie pilnuje, a nie ma rozrób, grama alkoholu, żadnych afer... Jest porywające misterium, jest muzyka, jest śpiew, taniec, co roku nowa myśl, ale utkana w lednickim stylu.

– Lednica nie śpi, by obudzić się w tę jedną letnią noc – o. Górze zależy, by przestać traktować Lednicę akcyjnie. To dziś instytucja. Całoroczna i wielowątkowa. Oczywiście, sztandarowym wydarzeniem nadal jest noc Zesłania Ducha Świętego. Ale poza tym mamy Lednicę seniora, Lednicę malucha, a nawet Lednicę motocyklisty. Jest Ruch Lednicki, są Ambasadorzy Lednicy. Wreszcie są ludzie, którzy przyjeżdżają tu przez cały rok na rekolekcje, na dni skupienia. To dla nich rośnie na lednickich polach Dom Spotkania, Muzeum Jana Pawła II, a w planach – Dom Jana Pawła II. Lednica od zawsze miała styl i rozmach – czas nie odebrał jej też tego, co najcenniejsze – umiejętności przyciągania ludzi.

2014-06-03 14:57

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Uczestnicy spotkania w Lednicy otrzymają książki o św. Andrzeju Boboli

65 tysięcy książek „Poznajcie mnie” o św. Andrzeju Boboli otrzyma młodzież podczas dzisiejszego spotkania na Polach Lednickich. Jej autorem jest ks. Zbigniew Suchy, redaktor „Niedzieli Przemyskiej”, a wstęp napisał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik. Pomysłodawcami inicjatywy są: twórca spotkań lednickich o. Jan Góra oraz biznesmen Roman Kluska. – On twierdzi, ze nadchodzą straszne czasy i patronem na straszne czasy może być taki święty, z którego zdarto skórę – wyjaśnia o. Góra.

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: tylko budowanie na Chrystusie pozwoli ocalić siebie i swoją tożsamość

2024-05-05 18:59

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Karol Porwich/Niedziela

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

I dawne, i niezbyt odległe, i współczesne pokolenia, jeśli chcą ocalić siebie i swoją tożsamość, muszą nieustannie zwracać się do Chrystusa, który jest naszą skałą, kamieniem węgielnym, na którym budujemy wszystko - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie wizytacji kanonicznej w parafii św. Sebastiana w Skomielnej Białej.

W czasie pierwszej Mszy św. proboszcz ks. Ryszard Pawluś przedstawił historię parafii w Skomielnej Białej. Sięga ona przełomu XV i XVI w. Pierwsza kaplica pod wezwaniem św. Sebastiana i św. Floriana powstała w 1550 r., a w XVIII w. przebudowano ją na kościół. Drewnianą budowlę wojska niemieckie spaliły w 1939 r. a już dwa lata później poświęcono tymczasowy barokowy kościół, a proboszczem został ks. Władysław Bodzek, który w 1966 r. został oficjalnie potwierdzony, gdy kard. Karol Wojtyła ustanowił w Skomielnej Białej parafię. Nowy kościół oddano do użytku w 1971 r., a konsekrowano w 1985 r. - Postawa wiary łączy się z zatroskaniem o kościół widzialny - mówił ksiądz proboszcz, podsumowując zarówno duchowy, jak i materialny wymiar życia wspólnoty parafialnej w Skomielnej Białej. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, przekazał mu ciupagę.

CZYTAJ DALEJ

We wrześniu Festiwal Książki Katolickiej – podsumowanie XXIX Targów Wydawców Katolickich

2024-05-07 11:29

[ TEMATY ]

Targi Wydawców Katolickich

Ireneusz Korpyś/Niedziela

- Rekordowa pod względem frekwencji ostatnia edycja Targów Wydawców Katolickich w Warszawie udowodniła, że zainteresowanie polskich czytelników publikacjami o tematyce religijnej bynajmniej nie słabnie - informują organizatorzy wydarzenia. Dlatego zapowiadają planowany na wrzesień Festiwal Książki Katolickiej jako podsumowanie niedawnej imprezy wydawniczej.

Tegoroczne Targi odwiedziło ponad 40 tys. osób, zdecydowanie najwięcej w blisko 30-letniej historii tej imprezy. To kolejny dowód na istotną społecznie potrzebę kontaktu z wartościową literaturą i książkami, jaką gwarantuje to swoiste Święto Dobrej Książki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję